wtorek, 18 grudnia 2012

Synu wróć!

Jan jest na ,,białej szkole''. Maria jako jedynaczka jest nad wyraz męcząca. Wymaga ciągłej animacji, a ja po kilku godzinach z Nią wymagam reanimacji:-) W ramach gospodarowania nakładami jej niespożytej energii wykonałyśmy ozdobę na choinkę z tego co było pod ręką. 
Pod ręką było: drewniany widelec, filc, farby, czarny pisak, wstążeczka, płatek kosmetyczny. 


sobota, 15 grudnia 2012

Styl świąteczny.

Dzisiejsza stylizacja jest typowo odświętna. W takich strojach można pokazać się zarówno na rodzinnej imprezie, jak też na wypadzie ze znajomymi. Połączenie wzorów i kolorów najmodniejsze w tym sezonie, choć niezaprzeczalnie ponadczasowe. 
Za stylizację jest odpowiedzialna znana w świecie stylistka piernikoych ludków: Maria
Karnacja: przyprawy korzenne i 15 minut w piekarniku
Dodatki: Doktor Etker i spółka

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Kryzys

Kryzys nadszedł. Maria oszczędza nie tylko swój bezcenny czas, zaczęła również racjonować papier. Zaproszenie dla przyjaciółki z przedszkola powstało podczas dłuższego posiedzenia w toalecie (oszczędność czasu) na papierze toaletowym (oszczędność papieru). Mamy nadzieję, że zaproszenie mimo swej ascetycznej formy zostanie przyjęte. 
A może po prostu rośnie nam kolejna wielofunkcyjna kobieta w domu.



niedziela, 9 grudnia 2012

Kosmiczne ciemności

Dzisiaj dzieci były na sankach rzecz jasna. Gdy wróciły było już zupełnie ciemno. Wykorzystaliśmy więc ciemność do zabawy. Ciemność i fluorescencyjne pałeczki. Świetna sprawa taka w ciemności zabawa:-)


Dzieci walczą z kosmicznymi dżdżownicami

Maria puszcza wiązankę


Myślałby kto...

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Sezon podstolny.

Zachciało się dziatwie hamaka u progu zimy. A tak serio, to ujrzałam podobne zdjęcie na FB i to mnie się zachciało, a że hamak leżał czekając na kolejny sezon... 
Sama nie mam odwagi się ,,bujnąć'', ale na dzieciaki aż miło popatrzeć. I kurzowe koty pouciekały gdzie pieprz rośnie. 


poniedziałek, 26 listopada 2012

Księżniczka Kredens dobra i zła

Maria i jej ręcznie robione kucyki

Marysia od jakiegoś czasu ,,ma fazę'' na kucyki. Marzy Jej się ,,księżniczka Kjedens dobja i zła'' cokolwiek to znaczy. Córka ma tworzy swoje substytuty koników, ale jak dotychczas żaden nie ma wystarczająco wyłupiastych oczu i odcieniu najróżowszego z różowych by zadowolić naszą wybredną Marię. 
Nie ma rady, Mikołaj musi zgłębić tematykę pony i to jak najszybciej. 

niedziela, 25 listopada 2012

Post tylko dla ludzi o mocnych nerwach.

Jesteśmy mięsożercami. To fakt. Odkąd gotuję moim dzieciom  zaczęłam bardziej interesować się skąd pochodzi mięso, którego używam, jak zwierzęta są hodowane, czym są karmione, oraz, no właśnie...jak są zabijane. Niedawno oglądaliśmy film dokumentalny ,,Chleb nasz powszedni''  Nikolausa Geyrhaltera. W filmie bez komentarza oglądamy produkcję żywności na skalę przemysłową. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Zwłaszcza sceny z rzeźni są przerażające. Każdy konsument powinien mieć świadomość tego, co je i jaką drogę przebył dany produkt, zanim trafił na nasz talerz. Swoim dzieciom staram się to uświadamiać.
Staram się również kupować mięso w sprawdzonych miejscach. Kurczaki kupuję na bazarze, u Pani która ma ich zaledwie kilka. To najlepszy dowód, że nie są produkowane na skalę przemysłową.
Może Wam się to wydać dziwne, ale Maria z chęcią asystowała mi przy oprawianiu kurczaka. Z ciekawością przyglądała się nóżkom i podrobom. Przy okazji zrobiliśmy małą lekcję anatomii. Przykro jej było, że kurka nie żyje, ale teraz już wie z czym wiąże się jedzenie mięsa i jeśli w przyszłości zechce być wegetarianką, to będzie jej świadoma decyzja, a sterta nóżek w sklepie mięsnym nie będzie dla niej abstrakcyjnym produktem pozbawionym przeszłości. Nauczyła się też tego, że jeśli już ta kura została pozbawiona życia, byśmy my ją zjedli, nie możemy zmarnować ani kawałka. 
Bardzo podoba mi się robota, jaką odwala Jamie Oliver. Bo okrutna prawda moi drodzy jest taka, że dziś na obiad Świnka Peppa. Miejmy tego pełną świadomość. 


Świeży drób można poznać po nóżkach
Lekcja anatomii


wtorek, 20 listopada 2012

Wieczór pełen wrażeń.

Akcja toczy się w poniedziałkowy wieczór. Osoby dramatu: Syn i Matka.
- Mamooooo, a pamiętasz jak dwa tygodnie temu ci mówiłem,że w ten wtorek mam w szkole występy i mam być przebrany za słowika?
- Ups...
Kurtyna!
Morał: Jak masz matko sklerozę to nie masz wyboru musisz nadrabiać pomysłowością.
bardzo poranna przymiarka

niedziela, 18 listopada 2012

Święto Dobrego Jedzenia

Czy pisałam już, że dzięki dzieciom odkrywam swoje pasje? Dzięki temu, że Jasio zaraził się pasją gotowania, ja zostałam edukatorką Szkoły na widelcu, od której wszystko się zaczęło. Całą sobotę spędziłam: słuchając ciekawych wykładów poświęconych żywieniu dzieci, gotując oraz dyskutując o tym co można zrobić, by poprawić jakość żywienia w szkołach i domach. 
Dziś jako miłośnicy dobrego jedzenia i przede wszystkim zdrowego gotowania odwiedziliśmy Good Food Fest. Było cudownie. Fantastyczna, wręcz rodzinna atmosfera, tłumy zadowolonych ludzi i mnóstwo pysznego jedzenia! Maria zjadła ze dwa liście jarmużu i spróbowała wszystkich rodzajów sera ze Skaryszewów. Syn mój pod okiem Grzegorza Łapanowskiego (myślę, że śmiało mogę go nazwać wielkim idolem Jana) mieszał, siekał i ozdabiał potrawy. Piękny dzień! W lodówce mam teraz między innymi: buraka liściastego, białą marchew, ser szenker,  hiszpańską oliwę i obgryzionego przez Marysię zielonego kalafiora. Mam nadzieje, że Jasiek pomoże mi w kuchni i stworzymy z tych produktów kila pysznych dań. 
I tylko jedno się dzieciakom nie podobało, że impreza nie miała polskiej nazwy...
A tutaj niespodzianka (taram taram) blog mojego syna: Jana gotowanie 

Dzieciaki w akcji

 Maria w pracy
Degustacja

P.S. Wiecie chyba, że w wychowaniu dzieci bywam czasem samolubem? Dlatego widzę jeszcze jedną i najważniejszą zaletę rozwijania pasji mojego syna. Będzie mi pysznie gotował!!!!!

czwartek, 8 listopada 2012

Plastyka twarzy

Zakupiłam masę plastyczną, która ma formę malutkich styropianowych posklejanych kuleczek. Dają się formować w różne kształty. Dzieci lepiły przeróżne rzeczy, ale najlepszą zabawą okazało się doklejanie sobie nosów, wąsów, bród i krzaczastych brwi.

niedziela, 28 października 2012

Praca u podstaw

Jan od rana ciężko pracuje. Jak widać nawet nie zdążył zdjąć pidżamy. Czyżby próbował odpracować swoje intymne zwierzenia na łamach szkolnego zeszytu?

piątek, 26 października 2012

Praca samodzielna.

Jan samodzielnie odrabia lekcje. Cieszę się z tego powodu. Choć czasem...No cóż błędów nie zrobił, z prawdą się nie minął.
W najbliższym czasie spodziewam się kontroli sanepidu i gastrologa z przychodni rejonowej:-)


poniedziałek, 22 października 2012

Się na mnie uwzięli

Remont zjawił się niespodziewanie. Nie przedstawił się, tylko od drzwi zaczął siać zamęt. Wtrącił się w nasze spokojne życie, utarte znanymi torami. Wbił się w nasze nozdrza gipsowym pyłem. Czy stare kaloryfery były złe, ja się pytam, Droga Pani Spółdzielnio? Pani Spółdzielnia z Remontem nie odpowiadali. Robili swoje, roznosząc na butach syf po całym mieszkaniu. Poddałam się. Zaczęłam szukać pozytywów. Bo jak już to wszystko posprzątam, jak już ułożę, odkurzę, wyczyszczę-będzie cud, miód. Przynajmniej przez chwilę. Bo w końcu jest pretekst, żeby pomalować przedpokój. I może zedrę w końcu plakat ze ściany w pokoju dzieci? O tak. Zerwałam razem z kawałkiem ściany. Wystarczyło dotknąć lekko palcem, by dziura się powiększała. Pamiętacie ten odcinek ,,Alternatyw 4'' w którym facet chciał wcisnąć wystającą klepkę? Reakcja lawinowa. Przez chwile zastanawiałam się, czy to nie jest przekaz z zaświatów? Może gdybym odkuła tą ścianę, moim oczom ukazałaby się wiadomość od obcej cywilizacji? 
Zamiast kuć poszłam jednak napić się melisy. Nie pomogła. 


Jan ozdabia freskami sklepienie 

rzeczona dziura

środa, 17 października 2012

Perfekcyjna Pani Domu...

...nie cofnie się przed niczym, by w mieszkaniu zapanował ład i porządek. Łatwo jej przychodzi nawet wykorzystanie dziecka (jako istoty najmniejszej w rodzinie), by zaopatrzone w latarkę czołową wyczyściło kąty w głębi szafek zbeszczeszczone przez niespodziewany remont.
Patrzcie i uczcie się!


P.S. A największa sztuką jest by wykorzystywany nie domyślił się, że jest wykorzystywany. Na ten przykład Maria podczas sprzątania krzyczała, że jest górnikiem i bardzo jej się całe przedsięwzięcie podobało.

Dziękuję.

Dziękuję ,,Zwyczajnej Mamie'' za wyróżnienie. Czuję się zaszczycona.
Choć szczerze przyznam, że cierpliwość nie jest moją mocna stroną, ale odkąd lepię z gliny pracuję nad nią.

Wyróżniam następujące blogi:
  1. Emilowowarsztatowo za całokształt. Uwielbiam, małpuję i zazdroszczę Emilowi wspaniałej zabawy. 
  2. Oksymoron za zabawę językiem i dostrzeganie komizmu w przejawach dnia codziennego-bawi mnie do łez.
  3. Mama-Manufaktura  za mega kreatywność!
  4. Myverygoodideas bo pisze go wspaniała, kreatywna artystka i na dodatek jest moją kuzynką!
  5. Niebieski igielnik, bo chciałabym tak szyć, lecz niestety mam dwie lewe ręce do robótek ręcznych.
  6. Z pamiętnika matki wariatki, bo mam słabość do matek wariatek.
  7. Matka Sanepid , bo..patrz punkt wyżej.

sobota, 13 października 2012

Liściowe ozdoby

Na ostatnich warsztatach plastycznych w Klubie Mam na Bemowie wykonaliśmy jesienne ozdoby. Wyobrażaliśmy sobie, co by było gdyby liście na jesieni zamiast żółknąć, przybierałby by kolory tęczy. Dałam dzieciom metaliczne farbki, którymi pomalowały liście. Część z nich ozdobiła salę plastyczną, a część zabrały do domów. Listki Marysi przywiązane do patyczka stały się jesienną ozdobą półki ze zdjęciami.
Maria i jej dzieło
Bardzo spodobały nam się jesienne weki Emila i na pewno zrobimy własne.

sobota, 6 października 2012

Festiwal Korczak

Dziś rozpoczął się XVI Międzynarodowy Festiwal Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Korczak. Mieliśmy okazję zobaczyć spektakl otwierający festiwal. Był to ,,Najmniejszy Bal Świata'' Teatru Baj Pomorski z Torunia. Spektakl przeznaczony jest dla dzieci od lat 7, my jednak wybraliśmy się całą rodziną. Spektakl jest multimedialny, co znaczy że to, co dzieje się na scenie oglądamy na dużych ekranach ustawionych po obu stronach sceny. Początkowo podeszłam sceptycznie do tego pomysłu. Akcja dzieje się w studiu filmowym, aktorzy występują na tle niebieskiego pokoju, który na ekranie zmienia się w zależności od potrzeby w kolorowy pokoik, łąkę, czy podniebne przestworza. Dzięki temu zabiegowi dzieciaki poznają telewizyjne triki, wymaga to jednak takiej ilości sprzętu, że zasłania on aktorów, akcje śledzi się więc głównie na ekranach. Jest to więc specyficzna mieszanka teatralno-telewizyjna. Taki teatr telewizji oglądany na żywo. Dzieci reagowały żywiołowo na to widowisko, zwłaszcza na postacie ubrane w niebieskie kombinezony okrywające szczelnie całe ciało, które były na ekranach niewidoczne.
Główną bohaterką jest rozbrykana dziewczynka zwana Migawką. To niezbyt miła postać. Nawet mi się to podobało, że tym razem to dziecko było bohaterem negatywnym, a biedni rodzice nie dający sobie rady z krnąbrną córeczką byli zagubieni i dobroduszni. Migawka sprawia, że jej rodzice znikają. Po chwili swobody zaczyna za nimi tęsknić. Żeby ich odnaleźć musi przejść kilka prób, które zmuszają bohaterkę do przemyślenia i naprawienia swoich zachowań. Dominika Miękus grająca rolę Migawki, była naprawdę wspaniała. Tata-komar też nam się podobał. Świetna była muzyka Piotra Klimka.
Polecamy Wam ten spektakl. Zabierzcie na niego dzieci i bądźcie pewni, że sami się nie znudzicie. Zabawny, mądry, a momentami wzruszający. Co prawda problemy techniczne wymusiły przerwę w trakcie spektaklu, długo trwało sprawdzanie kabli i sprzętu, w tradycyjnym teatrze to by się nie zdarzyło. Ale może taki jest wymóg czasów?  Refleksja ta naszła mnie, gdy podczas przerwy wiele z młodych widzów wyjęło swoje ajfony itp i zaczęło w nich dłubać.



wtorek, 2 października 2012

Przepis na grę terenową, czyli jak zaimponować ośmiolatkowi.

Gra terenowa to nowsza odmiana podchodów. Lubiliście podchody? Ja uwielbiałam. W ostatnia sobotę zorganizowałam urodzinową grę terenową dla Jasia i jego kolegów. Udało się, choć okiełznanie dziewiątki ośmiolatków to prawdziwe wyzwanie. Za rok to na pewno będą kulki. 
Poniżej kilka rad dotyczących organizacji gry terenowej.

  1. Planowanie należy rozpocząć odpowiednio wcześniej. Podstawa to dokładne poznanie terenu po którym będziemy się poruszać. Jeśli w naszej okolicy nie ma terenów zielonych szukamy najbliższego parku czy lasu. Wymyślamy motyw przewodni gry, w naszym przypadku było to poszukiwanie prezentu dla solenizanta, który został ukryty. Aby go odszukać dzieci musiały rozwiązać szereg zadań.
  2. Poszukujemy miejsc charakterystycznych. W moim przypadku były to: pagórek saneczkowy, wioska indiańska na placu zabaw, ujęcie wody oligoceńskiej, tablica informacyjna przed boiskiem sportowym, lustro na skrzyżowaniu (takie dla kierowców wyjeżdżających z osiedla), duży głaz w lesie, drzewo oznaczone pomarańczowym kółkiem (czyżby przeznaczone do wycinki?).
  3. Przy każdym punkcie dzieci musiały rozwiązać zagadkę. Świetnie jeśli uda nam się zwerbować pomocników, którzy będą czekać na ,,wycieczkę'' w oznaczonych miejscach. Do swojej gry zaangażowałam 3 osoby. Dodatkowo w prowadzeniu grupy pomagali mi rodzice dzieci. Ciężko było zapanować nad rozbrykana grupą i niejednokrotnie musieliśmy gnać za chłopakami. Warto na samym początku zabawy jasno określić reguły i zasady poruszania się, zwłaszcza jeśli będziemy przechodzić przez jezdnię, czy iść wzdłuż drogi. 
  4. Punkt kulminacyjny powinien być zaskakujący. Sprawdzają się stare mapy z zaznaczonym skarbem. W naszym przypadku mapa prowadziła na działkę, na której był zakopany prezent Jasia. Ostatnia wskazówka była ukryta w ogrodowym krasnalu i wskazywała konkretne miejsce, gdzie należy kopać.    Oczywiście każdy z uczestników gry dostał kawałek skarbu w postaci czekoladowych monet i żelków. 
  5. Musimy pamiętać że w czasie gry dzieciaki mogą zgłodnieć, trzeba mieć więc prowiant i napoje, mokre chusteczki i apteczkę.             
   
Dla chętnych poniżej zamieszczam mój chaotyczny opis zabawy. Gra miała następujący przebieg: 
  • Zbiórka pod blokiem. Krótkie wprowadzenie i określenie zasad (nie biegamy, poruszamy się w grupie itp). 
  • Pierwsza wskazówka w postaci krótkiego wierszyka została powieszona w oknie przy wejściu na klatkę. Chłopcy musieli ją odnaleźć i odgadnąć o jakim miejscu mówi wierszyk (pagórek nieopodal). 
  • Na pagórku ukryte było kolejne zadanie. W kopercie znajdowała się zaszyfrowana wiadomość i opis zadania, które muszą wykonać. Dałam dzieciakom kawałek materiału i flamastry, musiały stworzyć flagę drużyny i wymyślić jej nazwę. Gdy wykonały flagę otrzymały klucz do szyfru. Odszyfrowane hasło wskazywało kolejne miejsce. ,,Odszukaj Różę w wiosce indiańskiej''. 
  • Dzieci szukały kwiatu, tymczasem Róża to imię naszej małej sąsiadki, która trzymała kolejną wskazówkę.  Tym razem dzieciaki musiały odnaleźć wodopój. 
  • Przy ujęciu wody oligoceńskiej czekał już Pan Inżynier z zagadkami fizycznymi. Chłopaki musieli odgadnąć co zrobić z kulką plasteliny, aby ta nie opadała na dno w naczyniu z wodą, tylko utrzymywała się na powierzchni. Za rozwiązanie zadania chłopcy dostali kolejną wskazówkę prowadzącą do następnego miejsca. 
  • Przy tablicy informacyjnej zatrzymaliśmy się na dłużej. Wiadomość dotycząca kolejnego przystanku zaszyfrowana była w tekście tablicy. 
  • Kolejnym przystankiem było zwierciadło drogowe. Tam chłopcy musieli ustawić się w kolejności alfabetycznej. Stojąc w szeregu przed lustrem trzymali tabliczki ze swoimi imionami, gdy na moje hasło odwrócili je na druga stronę w zwierciadle mogli odczytać tekst następnej wskazówki. 
  • Udaliśmy się zgodnie z podpowiedzią do lasu, gdzie na wielkim głazie czekała Pani Zagadka. Zadała dzieciom dwie trudne zagadki. W nagrodę za prawidłowe odpowiedzi wskazała którą ścieżka mają iść i wyjawiła miejsce ukrycia mapy. 
  • Chłopcy na drzewie oznaczonym kółkiem odnaleźli mapę, która poprowadziła ich do ostatniego punktu gry.
  • Na działce kazałam szukać chłopakom ostatniej wskazówki Jedyna osobą, która znała miejsce jej ukrycie była Marysia, ale nie była skora wyznać swojej tajemnicy grupie rozbrykanych kolegów. Podpowiedziałam im że maja szukać ogrodowego krasnala. W środku krasnala była karteczka z informacją, że mają kopać na prawo od buraków. 
  • Po krótkim poszukiwaniu buraków skarb został wykopany. Prezent Jasia zapakowałam do metalowej puszki i owinęłam w torebkę. W środku oprócz prezentu były czekoladowe monety i słodycze do podziału dla wszystkich uczestników. 

Zdjęć nie mam. Byłam tak zaaferowana, że zupełnie zapomniałam o pstrykaniu. Jedynie tort uwieczniliśmy na zdjęciu. 
 
        Poniżej zamieszczam zdjęcia z gry, którą organizowałam dla Jasia dwa lata temu. Wtedy motywem przewodnim był Skarb Piratów. Wtedy gra była dużo łatwiejsza, a zadania bardziej manualne (układanie puzzli, rozdzielanie grochu i fasoli) Za każde rozwiązane zadanie dzieci dostawali fragment zdjęcia z zaznaczonym miejscem ukrycia skarbu.





                                                                                                                                               

piątek, 28 września 2012

Matka Hetera

Niepokoją mnie ostatnio rysunki Marysi. Czyżbym była osobowością dominującą w domu? Czy tylko przytyłam? Zadumałam się. 



Nasza rodzina. Od lewej Tatuś, Jasio, Marysia i Mama. 


Rodzina ukazana w stylistyce wróżkowo-motylkowej. Te wypustki po bokach postaci to skrzydła rzecz jasna. Od lewej: Marysia, Tatuś (ten mizerutki), Mamusia  (ta wieeeelkaaaa) i Jaś. Mamusia ma na głowie koronę i dwie korony trzyma w rękach. 

czwartek, 20 września 2012

Kulinarne objawienia

Jan interesuje się kuchnią. Nie żeby gotował, ale od czasu do czasu zrobi nam kawę, czy kanapkę. Jest fanem Magdy Gessler i podczas podróży po Polsce wypatruje restauracji, które odmieniała. W ostatnie wakacje miał okazję poszerzyć swoją wiedzę i na dobre wsiąknąć w kuchenne klimaty. Wszystko za sprawą ,,Szkoły na Widelcu''. Jan ,,zaskoczył'' już na pierwszych zajęciach, na których został podkuchennym prowadzącego zajęcia Grzegorza Łapanowskiego. Kroił i mieszał z namaszczeniem. Maria oczywiście była równie zachwycona, bo wszystkie kulinarne czynności traktuje jak świetną zabawę. Od brata różnił ją jedynie jeden szczegół: nie chciała jeść przygotowanych przez siebie potraw. 
,,Szkoła na Widelcu'' jest fantastyczna! Kucharze i wolontariusze prowadzący zajęcia opowiadają z pasją o jedzeniu i są w stanie przekonać każdego niejadka do spróbowania czegoś nowego. Wielu z rodziców otwierało oczy ze zdziwienia patrząc na własne dzieci próbujące smakołyków jakich w domu nie jadają. Przepisy były proste, w końcu dzieci musiały same wykonać potrawę. Podobała mi się wielka dbałość o estetykę podania i garnirunek. Produkty były najwyższej jakości, ekologiczne i nawet talerze, na którym dzieci tworzyły swoje ,,dzieła'' można było zjeść (były zrobione z otrębów).
Dzięki warsztatom wzbogaciliśmy nasze menu o nowe potrawy i składniki. Dzieci zażyczyły sobie komosy ryżowej i papieru ryżowego. Jasio męczy mnie, żebym nauczyła go gotować. Póki co potrafi ugotować jajko na miękko i poznaje zasady bezpiecznego korzystania ze sprzętu kuchennego. 

Maria robi niby ,,suszi'' z buraków i wędzonej ryby. 

Jasio kroi owoce sezonowe

Najbliższe warsztaty Szkoły na Widelcu już 29 września podczas tego wydarzenia. Zapisujcie się, śledźcie wpisy ,,Szkoły na Widelcu'' na FB, bo warto!

Wszystkie warsztaty wakacyjne odbywały się pod Zamkiem Ujazdowskim, w którym znajduje się Centrum Sztuki Współczesnej w trakcie akcji ,,Zielony Jazdów''. Zielony Jazdów ze swoimi hamakami i swobodną atmosferą stał się naszym ulubiony warszawskim miejscem w wakacje. Mam nadzieję, że w przyszłym roku akcja zostanie powtórzona. Oprócz koncertów, wykładów i prelekcji w niedzielę można było zaopatrzyć się w świeże i ekologiczne warzywa z gospodarstw: Majlert  i Pana Ziółko
Dzięki tym mini targom mieliśmy okazję spróbować kwiatów cukinii, karczochów i dyni makaronowej, która okazała się drugim po warsztatach kulinarnych objawieniem. Jest wspaniała i naprawdę po ugotowaniu jej miąższ skrobany widelcem rozdziela się na makaronowe włókna. Dynia jest świetnym dodatkiem do sosów lub surówek. Pycha!





niedziela, 16 września 2012

Szyfrem pisane.

Już w najbliższą sobotę Jasio i jego koledzy wyrusza w grę terenową z okazji urodzin Jasia (spóźnione,
ale tak to jest z wakacyjnymi solenizantami). Póki co zaproszenia (widoczne na powyższym zdjęciu) rozdane. Aby je rozszyfrować (i dostać od Jasia szablon deszyfrujący) koledzy musieli rozwiązać rebus.



W kolejnym wpisie dam Wam wskazówki jak zorganizować grę terenową dla dzieci.

poniedziałek, 3 września 2012

Sekret

Pozazdrościliśmy sekretu i zrobiliśmy własny. Był wielokrotnie modyfikowany. Najpierw Marysia powiedziała o sekrecie Jasiowi, potem Jasio powiedział Cioci, a Marysia Tacie i Babci i tak po niespełna dwóch godzinach o sekrecie wiedzieli prawie wszyscy:-) Zobaczymy co z niego zostanie za kilka tygodniu, gdy znów odwiedzimy Babcię i Dziadka:-)




piątek, 24 sierpnia 2012

Jan pacyfista


Czasu mało. Akcja muzealna ,,Raz, dwa, trzy Warszawiakiem jesteś Ty!'' trwa. W tym roku więcej rodzin dołączyło do akcji, o czym świadczą tłumy dzieciaków w muzeach i ,,wiedząca o co chodzi'' obsługa.Tegoroczna akcja  dotyczy sportu. Formularze są przystosowane dla młodszych dzieci. Jasio jest w stanie bez mojej pomocy rozwiązać wszystkie zadania. Jak rok temu dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy. Wczoraj na wystawie ,,Świat kobiety'' w  Muzeum Woli zdobyliśmy XIX wieczny przepis na fawory. Na pewno wypróbujemy!
Wczoraj obwoziłam po muzeach Jasia i jego najlepszego kumpla. W drodze do domu toczyli interesujące rozmowy.

Kuba: A jakby była wojna i miałbyś Polakom pomóc wygrać, to co byś zrobił?
Jan: Byłbym lekarzem i miałbym taką strzelbę z usypiającymi nabojami. Uśpił bym wszystkich wrogów i zawiózł ich na.....już wiem! Na Madagaskar!

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Schyłek panowania Królowej Marii

Podczas gdy brat był na koloniach, w królestwie rządziła Maria. Nie zapomniała nawet o insygniach władzy. Po trzech dniach panowania zażądała wykonania korony. Korona została wycięta przez wiernego sługę - strąconą z tronu Królowa Matkę. Maria osobiście udekorowała ją zbieranymi specjalnie na tę okoliczność (przez ostatni rok) naklejkami, znaczy się klejnotami.

Naga Królowa w gołej koronie.
Gotowa korona i prawdziwie królewski wyraz twarzy.

Na szczęście Brat powrócił z wojaży i Królowa Maria musiała oddać pół królestwa. Ufff....

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozwiązanie konkursu

Na wstępie przepraszam, że dopiero teraz. Spędzamy właśnie czas na krańcu pewnej podlaskiej wsi, gdzie internet jest jedynie przy sprzyjających wiatrach. Niestety haseł Gośki oraz Tele nie mogliśmy brać pod uwagę, gdyż wpłynęły po czasie. Bardzo nam przykro.
Nasze rodzinne jury obradowało burzliwie, by wybrać zwycięzców. A są nimi:
Mama Zosi
Matka Wariatka
Ojciec Polak.
Zwycięzców proszę o przesłanie mi swoich adresów pocztowych na mcdzia@tlen.pl

sobota, 4 sierpnia 2012

Witaj przygodo!!! Czyli wakacyjny konkurs z nagrodami!

Lubię mieć przewodniki. Mamy ich już sporą kolekcję. Ostatnio dołączył przewodnik ,,Polska z dzieckiem'' czyli rodzinny przewodnik dla zmotoryzowanych. Przewodnik został wdany przez Wydawnictwo Pascal przy współpracy ze Škodą. Książka zawiera pomocne wskazówki dla rodziców podróżujących z dziećmi, które mogą okazać się zbawienne, zwłaszcza jeśli jesteście początkujący w tym temacie. Trochę już pisałam o wskazówkach dla rodziców tu. Podróż z dzieckiem to prawdziwe wyzwanie! Ale wracając do Przewodnika...to już nie pierwszy przewodnik Pascala jaki mamy. Lubię je za przejrzystość, podział na trasy i dokładny opis atrakcji. Warto jednak przed wyjazdem zrobić resarch w internecie, bo wiele rzeczy zmienia się na bieżąco, lub może uda nam się trafić na fajne wydarzenie/imprezę. Dodatkowo w przewodnikach dla dzieci są legendy, albo krótkie bajki związane z daną okolicą albo zabytkiem. Dzieciaki je uwielbiają, a Jasio już nie raz zabłysnął w szkole znajomością jakiejś staropolskiej legendy. Dzięki współpracy ze Škodą przewodnik został wzbogacony o wskazówki dotyczące najdogodniejszych tras dojazdowych , bezpieczeństwa podczas jazdy, zasad podróżowania z dzieckiem, czy porad jak jeździć ekonomicznie. Mój mąż tylko narzekał, że na mapie brak naszej nowej autostrady A2, no ale ja osobiście uwierzyłam w nią dopiero jak pierwszy raz nią jechałam, więc się nie dziwię:-) Z przewodników korzystamy nie tylko po to, by zaplanować weekendowy, czy wakacyjny wyjazd. Mamy je zawsze w podorędziu na wypadek, gdybyśmy będąc w trasie mijali warte odwiedzenia miejsce. A ponieważ tych miejsce w Polsce jest całe mnóstwo będziemy mieli co robić.

UWAGA KONKURS !!!

Do wygrania na moim blogu trzy przewodniki 
,,Polska z dzieckiem. Rodzinny przewodnik dla zmotoryzowanych''
Aby wygrać należy wymyślić zawołanie rodzinne którym powinna zaczynać się każda rodzinna wycieczka. A może macie już takie zawołanie? 
Aby wziąć udział w konkursie należy napisać w komentarzu poniżej tego posta swoje hasło. Jeśli nie macie swojego konta na blogerze, wpiszcie komentarz anonimowo i wpiszcie w treści komentarza swój pseudonim. 
Mile widziane jest linkowanie tego posta na waszych blogach lub wklejanie linka na Facebooku. 

Konkurs trwa do 12 sierpnia
Zapraszam do zabawy

Z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze. Zwycięzców wyłoni nasze rodzinne jury. 




piątek, 3 sierpnia 2012

Tęsknota

Syn jest na kolonii. Nie jest łatwo, oooo nie jest. Ja wszystko wiem. Rozsądek działa. Każde dziecko musi kiedyś wyrwać się spod spódnicy. Zwłaszcza mały mężczyzna. Syn jest samodzielny, mądry i wraaażliwy. Jeju, przecież on taki wrażliwy, a jak on sobie tam radzi, czy dużo łka w poduszkę, czy nikt mu nie dokucza, czy kleszcza nie złapie? Kłębi się w głowie. Zaraz, zaraz opanuj się kobieto! Siedmioro dzieci z jego klasy, wychowawczyni jako opiekunka, same znajome twarze. Da sobie radę. Ale przecież 550 kilometrów od domu, zimne morze, tęsknota i łzy. Ciśnienie skacze, żołądek się zaciska. 2 kilo mniej w ciągu tygodnia. Ja 2 kilo mniej, bo syn pewnie ze trzy. Ommmm, spokój i samokontrola.Tylko nie dzwonić, nie panikować, trzymać się!  W pierwszy dzień kolonii pierwszy telefon od Syna. Godzina osiemnasta. Łkanie i słowa wykrztusić nie może. Matka wariuje. Wychowawczyni telefonicznie uspokaja. Dzień drugi - w głosie większa samokontrola, słyszę jak przełyka łzy, dzielnie dopytuje się jak wypełnić pocztówkę. Synu, mówię, ale powiedziałeś że nie będziesz wysyłał. ,,Wyślę!'' krzyczy, ,,a właśnie że wyślę''' Ciekawe co tam napisze, myślę sobie. Ciekawe, czy podobnie jak ja około 25 lat temu zacznę od zdania ,,Kochani rodzice, tu jest okropnie przyjeżdzajcie po mnie jak najszybciej'' by skończyć: ,,Tu jest świetnie. Pozdrawiam. Magda'' (list zaczęłam pisać dnia pierwszego, a skończyłam trzeciego). Dzień trzeci. Syn dzwoni i informuje mnie, że wszystko w porządku, jest fajnie i musi już kończyć. ,,To paaa'' mówi, po czym dodaje konspiracyjnym szeptem ,,Wiesz mamo, ja za Wami strasznie tęksnie''
Wiesz Synu, my za Tobą też.

wtorek, 24 lipca 2012

Rok Janusza Korczaka

Jasio już wie, kim był Janusz Korczak. Zaczęliśmy od pięknej książki ,,Pamiętnik Blumki'' Iwony Chmielewskiej. Nie mogłam powstrzymać łez, gdy mój syn czytał tą książkę. Jasio był ciekaw dlaczego. Dla niego były to zapiski dziewczynki w jego wieku, dla mnie wzruszająca, tragiczna historia tysięcy niewinnych dzieci. Długo rozmawialiśmy o tej książce. Obiecałam Jasiowi, że przeczytamy ,,Króla Maciusia Pierwszego'', a przy najbliższej okazji wybraliśmy się pod pomnik Janusza Korczaka przy Pałacu Kultury i Nauki. Gdy Jasio trochę podrośnie obejrzymy razem film ,,Korczak''
Janusz Korczak to przede wszystkim wychowawca i autor wspaniałych książek dla pedagogów i rodziców. Jego teksty są uniwersalne, mimo że pisane lata temu. Wtedy jego teorie były nowatorskie, jego podejście do dzieci niespotykane. Rok 2012 został ogłoszony Rokiem Janusza Korczaka, to świetna okazja, by zapoznać się z jego twórczością.
,,Dobry wychowawca, który nie wtłacza a wyzwala, nie ciągnie a wznosi, nie ugniata a kształtuje, nie dyktuje a uczy, nie żąda a zapytuje – przeżyje wraz z dziećmi wiele natchnionych chwil.''



Władysław Szlengel
Kartka z dziennika ,,akcji''

Dziś widziałem Janusza Korczaka
Jak szedł z dziećmi w ostatnim pochodzie,
A dzieci były czyściutko ubrane,
Jak na spacerze w ogrodzie.

Nosiły czyste fartuszki świąteczne,
Które dzisiaj już można dobrudzić,
Piątkami Dom Sierot szedł miastem,
Knieja tropionych ludzi.

Miasto miało twarz przerażona,
Masyw dziwnie odarty i goły,
Patrzyły w ulice puste okna,
Jak martwe oczodoły.

Czasem krzyk jak ptak zabłąkany
Był dzwonem śmierci bez racji,
Apatyczni jeździli rikszami
Panowie sytuacji.

Czasem tupot i szurgot i cisza,
Ktoś w przelocie rozmowę miał spieszną
Przerażony i niemy w modlitwie
Stał kościół ulicy Leszno.

A tu dzieci piątkami – spokojnie,
Nikt nikogo nie ciągnął z szeregu,
To sieroty – nikt stawek nie wtykał
W dłonie granatowych kolegów.

Interwencji na placu nie było,
Nikt Szterlingowi w ucho nie dyszał,
Nikt zegarków w rodzinie nie zbierał
Dla spijaczonego Łotysza.

Janusz Korczak szedł prosto na przedzie
Z gołą głową – z oczami bez lęku,
Za kieszeń trzymało go dziecko,
Dwoje małych sam trzymał na ręku.

Ktoś doleciał – papier miał w dłoni,
Coś tłumaczył i wrzeszczał nerwowo,
– Pan może wrócić... jest kartka od Brandta,
Korczak niemo potrząsnął głową.

Nawet wcale im nie tłumaczył,
Tym, co przyszli z laską niemiecką,
Jakże włożyć w te głowy bezduszne,
Co znaczy samo zostawić dziecko...

Tyle lat... w tej wędrówce upartej,
By w dłoń dziecka kule dać słońca,
Jakże teraz zostawić strwożone,
Pójdzie z nimi... dalej... do końca...

Potem myślał o królu Maciusiu,
że mu los tej przygody poskąpił.
Król Maciuś na wyspie wśród dzikich
Też inaczej by nie postąpił.

Dzieci właśnie szły do wagonów
Jak na wycieczkę podmiejska w Lagbomer,
A ten mały z tą miną zuchwałą,
Czuł się dzisiaj zupełnie jak Szomer.

Pomyślałem w tej chwili zwyczajnej,
Dla Europy nic przecież niewartej,
że on dla nas w historie w tej chwili
Najpiękniejszą wpisuje kartę.

Że w tej wojnie żydowskiej, haniebnej,
W bezmiarze hańby, w tumulcie bez rady,
W tej walce o życie za wszystko,
W tym odmęcie przekupstwa i zdrady,

Na tym froncie, gdzie śmierć nie osławia,
W tym koszmarnym tańcu wśród nocy,
Był jedynym dumnym żołnierzem –
Janusz Korczak opiekun sieroty.

Czy słyszycie sąsiedzi zza murka,
Co na śmierć nasza patrzycie przez kratę?
Janusz Korczak umarł, abyśmy
Mieli także swe Westerplatte.

pięknie zilustrowana książka