niedziela, 17 kwietnia 2011

Przygotowania trwają...

Nie możemy się juz doczekać świąt, jak widać przygotowania trwają. W tym roku odpuszczam pasztety i mazurki, chyba, że chwyci mnie imperatyw koło środy i będę musiała...
Póki co Mania maluje swój koszyk glamour. Koszyk dostałam w prezencie, jest zrobiony taką techniką.

wtorek, 12 kwietnia 2011

Taśmociąg

Jako matka kreatywna i impulsywna zakupiłam komplet taśm izolacyjnych, gdyż spodobaly mi sie ich kolory. ,,A może właśnie że coś zaizoluje''-powiedziałam zdziwionemu mężowi, który pomagał mi rozpakować zakupy. Zadumałam się. Aby uwiarygodnić mój zakup niezwłocznie zaizolowałam dzieci. Byly raczej zadowolone, zresztą zobaczcie sami.
                                                                 Zaizolowana Marysia


Zaizolowany Jan

                                                                   Zaizolowana szafka
Taśmy

Fajne jest też malowanie z pomocą taśmy. Najpierw wyklejamy kształt taśmą na kartce z bloku technicznego. Potem na kartke chlapiemy farbą (można użyć szczoteczki do zębów), tak aby całą kartke pokryć kolorem. Gdy farba wyschnie odklejamy taśmę.

Taśmy zostało nam jeszcze sporo, więc jeśli wymyślimy nowe sposoby na jej spożytkowanie damy znać.

Zatroskanych zapewniam, że odklejanie taśmy izolacyjnej z buzi nic a nic nie boli.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Apel

Kobiety-matki-pracownice-jeśli macie taką możliwość ruszajcie na dodatkowe studia weekendowe, a może wtedy i wasi mężowie odkryją w sobie głęboko skrywany talent kulinarny. Mój odkrył. Te pyszne dania wynagrodziły mi ostatni weekend spędzony w szkole. Sfotografowałam te cuda dla potomności. Po przepisy proszę się zgłaszać do mojego męża.

                                                                              Sobota

                                                                         Niedziela
I tylko nie myślcie, że u nas o tak jest, o nie:-)

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

W sobotę były urodziny Hansa Christiana Andersena...

czyli Międzynarodowy Dzień Książki dla Dzieci. Postanowilismy ten dzień uczcić wyjątkowo. Po pierwsze zrobiliśmy sobie całodniową przerwę od telewizji (wyłamali się tylko rodzice, zaraz po tym jak dzieci usnęły-ale o tym cicho sza!). Spędziliśmy dzień na powietrzu korzystając z prawdziwie wiosennej pogody. A dzieci dostały od nas po książce.
Dla Jasia ,,Grzeczna'' Gro Dahle i Sveina Nyhus'a. Co prawda książka ma bardzo dziewczęcy design, ale o dziwo Jasia to nie zniechęciło. Jest to pierwsza książka, którą przeczytał sam. Ilustracje są piękne, a historia poruszająca i pouczająca, przynajmniej ja się wzruszyłam do łez. Bohaterką jest Lusia, dziewczynka, która była tak grzeczna, że ludzie wokół przestali ją zauważać, aż w końcu Lusia zniknęła. Jeżeli chcecie się dowiedzieć, czy Lusi udało sie powrócić do świata sięgnijcie po tą wspaniłą książkę z przepięknymi ilustracjami.

Dla Marysi ,,Malutka Czarownica'' Otfrieda Preussler'a z ilustracjami Danuty Kownackiej. Jest to książka, którą pamiętam z dzieciństwa. Zaczęłam ją czytać będąc w odwiedzinach u znajomych rodziców, nie udało mi się wtedy jej przeczytać, ani nie znalazłam jej w bibliotece. Gdy ujrzałam ją ostatnio w księgarni od razu postanowiłam ją nabyć. Teraz na pewno ją dokonczę! Poza tym znam pewną małą czarownicę, której książka na pewno sie spodoba.



piątek, 1 kwietnia 2011

Parówka najlepszym przyjacielem matki pracującej

I to nie żart prima aprilisowy! Długo się przed parówkami broniłam, ale w końcu uległam. W końcu to danie z mojego dzieciństwa. Zaklinam się, że pamiętam jak jechaliśmy do sołtysa po kartki na mięso, a potem do sklepu i czekałam tylko na piękne, lśniące w swoich osłonkach parówki. Nie ma nic prostszego do przygotowania i czasem z ulgą przyjmuję żądania parówki na kolację, zwłaszcza gdy po ciężkim dniu wracamy do domu. Przed kupnem proponuje poczytać skład. Jeśli po przeczytaniu dostajecie ciarek na całym ciele, odłóżcie parówki na regał i opuście sklep niezwłocznie. Zawsze można się udać do sklepu z ekologiczną żywnością i kupić parówki zrobione prawie wyłącznie z mięsa, co nie jest wcale oczywistością. Nie kupię jak wypatrzę w składzie mięso oddzielane mechanicznie od kości, brrrr, długą listę EEEEEE, albo skórki z kurcząt. Sami widzicie, że aby kupić dobre parówki trzeba mieć swoją metę.
A jak już uda mi się kupić jadalne parówki to zazwyczaj dzieciaki jedzą je tradycyjnie z ketchupem lub kombinujemy na rożne sposoby, gdy mamy troche więcej czasu.

Na przykład parówki w cieście drożdzowym, przepis tu.

Spaghetti parówkowe. Dla usprawiedliwienie dodam, że było dużo zabawy przy gotowaniu, a poza tym w sosie było pół główki czosnku i zmiksowane z pomidorami brokuły, a wszystko polane odrobiną oleju lnianego.