środa, 29 czerwca 2011

Wciągająca wirówka do sałaty

Maria nie lubi malować farbami i pędzlem, bo to nudne. Za każdym razem domaga się czegoś więcej. Jeśli nie mam pomysłu kończy się na malowaniu rękami przy całkowitym ignorowaniu pędzli. Gdy dostanie pisaki maluje nimi wzory na rękach i nogach. Sama sobie na to zasłużyłam:-) Zbieram więc i wymyślam różne zabawy plastyczne, by nie zanudzać mojej córki. Tym razem padło na wirówkę do sałaty. Użyłam jej ostatnio w Klubie Mam na Bemowie podczas warsztatów plastycznych i ten sposób ,,tworzenia'' przypadł Marii niezmiernie do gustu.
Zamiast sałaty okrągłe kartki i farby. Zabawa jest prosta, potrzebne będą:
kartki papieru
wirówka do suszenia sałaty
farby plakatowe
płyn do mycia naczyń lub woda

Z papieru wycinamy kółka takiej wielkości, by zmieściły się na dnie wirówki. Farby rozcieńczamy wodą, lub jeszcze lepiej płynem do mycia naczyń. Mają mieć konsystencję gęstej śmietany. Na okrągłą kartkę chlapiemy farbę, wkładamy do wirówki i wirujemy. Efekty oceńcie sami.




P.S. Starsze dzieci przy okazji zabawy mogą poznać zasadę działania siły odśrodkowej.

czwartek, 23 czerwca 2011

Pierwszy dzień wakacji

Postanowiliśmy w tym roku w Boże Ciało zapoczątkować nowa świecką tradycję - coroczny spływ kajakowy. Dzieci podrosły, spokojnie wytrzymują na wodzie i jedno tylko marudziło, że kapok nie różowy, ale dało radę. Dzisiaj spłynęliśmy Rawką z Bolimowa do Kęszyc. Rzeka jest przepiękna, po drodze łąki, krowy, wędkarze i sprawny młyn wodny. Trasa urozmaicona powalonymi drzewami, które trzeba było opływać, albo przepływać pod nimi chowając się na dnie kajaka. Zrywaliśmy kaczeńce, obserwowaliśmy ważki i zachwycalismy sie śpiewem ptaków. Spływ zajął nam pięć godzin z przerwami na piknik.
Posta piszę od razu, bo podejrzewam, że jutro zakwasy nie dadzą mi pisać na klawiaturze.



środa, 15 czerwca 2011

Hajdukowszczyzna

Hajdukowszczyzna to mała wioska, która gościła nas przez trzy dni w ostatni weekend. To nasza druga podróż w te rejony Polski. Tym razem odwiedziliśmy Hajnówkę, Białowieżę i Ciechanowiec.
Mijając malownicze wioski z uroczymi drewnianymi domkami i cerkwiami krytymi niebieską blachą, z bocianimi gniazdami rozmarzam się na całego. Pięknie, cudnie, jak z obrazka, zaraz się człowiek zniechęca do miasta w którym żyje i dałby sie pokroić za domek z okiennicami, ogródek, kózkę i stadko kur znoszących smaczne jajka.
W Hajnówce odwiedziliśmy Park Miniatur, który sam był miniaturowy. Potem zwiedziliśmy cerkiew. Nastepnie udaliśmy się na dworzec kolejki wąskotorowej. Niestety kursuje raz w tygodniu, poza tym wycieczka trwa cztery godziny, trochę długo jak dla bardzo nieletnich podróżników. Obejrzeliśmy jednak stacje, przymierzyliśmy sie do wąskich torów i dojechaliśmy do stacji Topiło,gdzie przywitały nas chmary komarów i stada maleńkich żabek. Maria od razu z kilkoma się zaprzyjaźniła, jedna z nich niestety nie przetrwała głaskania paluszkiem.
Miniatura i Jaś olbrzym
Stacja kolejki wąskotorowej
bliskie spotkania z żabką



Kolejny dzień spędziliśmy w Białowieży. Zaczeliśmy od Rezerwatu Pokazowego Żubrów, gdzie mieliśmy okazję przyjrzeć się im z bliska. Dokładnie jeden dyżurny żubr wyszedł na przywitanie gapiów pod samo ogrodzenie, reszta leniła się na polanie i obserwowała z politowaniem turystów. W rezerwacie można też zobaczyć inne leśne zwierzęta np. stado dzików z warchlakami.

,,Pozwólcie przedstawić sobie-Pan Żubr we własnej osobie''

Przeszliśmy się też Szlakiem Dębów Królewskich. Odwiedziliśmy Sioło Budy. Przejeżdzając przez Teremiski minęliśmy jadącego na rowerze Adama Wajraka.
Pod koniec dnia odwiedziliśmy Muzeum Przyrodnicze, gdzie spotkała nas miła niespodzianka. Szykowałam się na wypchane okazy zwierząt i pod tym względem się nie zawiodłam, jednak sposób w jaki są wystawione jest fantastyczny. Ekspozycja składa się z wielu tematycznych scenek. Zwiedzających wita mrok, przewodnik podświetla wnęki wystawowe, gdy grupa do nich podchodzi. Muzeum można zwiedzać z przewodnikiem żywym lub audioprzewodnikiem - którym jest głos Krystyny Czubówny. Nauczyliśmy sie wielu nowych rzeczy i ciekawostek dotyczących flory i fauny Białowieskiego Parku Narodowego. Muzeum gorąco polecamy!

Jasio słucha Czubówny

Marysia ogląda Rysia
W drodze powrotnej do domu odwiedziliśmy kolejne fantastyczne miejsce: Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu. Dobre wrażenie zrobiły już na samym początku czyste i nowiutkie toalety. Potem było jeszcze lepiej. Zadbany skansen, zwierzęta domowe, ozdobne ptactwo, staw, piknik na trawie, ech nie chciało sie wracać do blokowiska. Nie zobaczyliśmy wszystkiego, gdyż zwiedzaliśmy na własną rękę. Przewodnik z ,,koszyczkiem kluczy'' otwiera wszystkie zakamarki i pokazuje sprzęty rolnicze.


Ale najfajniejszy z całego wyjazdu był widok dzieci umorusanych, rozczochranych, bujających się na hamaku, zajadających owoce prosto z krzaka! Ach jak to przypomina moje własne dzieciństwo!