niedziela, 28 października 2012

Praca u podstaw

Jan od rana ciężko pracuje. Jak widać nawet nie zdążył zdjąć pidżamy. Czyżby próbował odpracować swoje intymne zwierzenia na łamach szkolnego zeszytu?

piątek, 26 października 2012

Praca samodzielna.

Jan samodzielnie odrabia lekcje. Cieszę się z tego powodu. Choć czasem...No cóż błędów nie zrobił, z prawdą się nie minął.
W najbliższym czasie spodziewam się kontroli sanepidu i gastrologa z przychodni rejonowej:-)


poniedziałek, 22 października 2012

Się na mnie uwzięli

Remont zjawił się niespodziewanie. Nie przedstawił się, tylko od drzwi zaczął siać zamęt. Wtrącił się w nasze spokojne życie, utarte znanymi torami. Wbił się w nasze nozdrza gipsowym pyłem. Czy stare kaloryfery były złe, ja się pytam, Droga Pani Spółdzielnio? Pani Spółdzielnia z Remontem nie odpowiadali. Robili swoje, roznosząc na butach syf po całym mieszkaniu. Poddałam się. Zaczęłam szukać pozytywów. Bo jak już to wszystko posprzątam, jak już ułożę, odkurzę, wyczyszczę-będzie cud, miód. Przynajmniej przez chwilę. Bo w końcu jest pretekst, żeby pomalować przedpokój. I może zedrę w końcu plakat ze ściany w pokoju dzieci? O tak. Zerwałam razem z kawałkiem ściany. Wystarczyło dotknąć lekko palcem, by dziura się powiększała. Pamiętacie ten odcinek ,,Alternatyw 4'' w którym facet chciał wcisnąć wystającą klepkę? Reakcja lawinowa. Przez chwile zastanawiałam się, czy to nie jest przekaz z zaświatów? Może gdybym odkuła tą ścianę, moim oczom ukazałaby się wiadomość od obcej cywilizacji? 
Zamiast kuć poszłam jednak napić się melisy. Nie pomogła. 


Jan ozdabia freskami sklepienie 

rzeczona dziura

środa, 17 października 2012

Perfekcyjna Pani Domu...

...nie cofnie się przed niczym, by w mieszkaniu zapanował ład i porządek. Łatwo jej przychodzi nawet wykorzystanie dziecka (jako istoty najmniejszej w rodzinie), by zaopatrzone w latarkę czołową wyczyściło kąty w głębi szafek zbeszczeszczone przez niespodziewany remont.
Patrzcie i uczcie się!


P.S. A największa sztuką jest by wykorzystywany nie domyślił się, że jest wykorzystywany. Na ten przykład Maria podczas sprzątania krzyczała, że jest górnikiem i bardzo jej się całe przedsięwzięcie podobało.

Dziękuję.

Dziękuję ,,Zwyczajnej Mamie'' za wyróżnienie. Czuję się zaszczycona.
Choć szczerze przyznam, że cierpliwość nie jest moją mocna stroną, ale odkąd lepię z gliny pracuję nad nią.

Wyróżniam następujące blogi:
  1. Emilowowarsztatowo za całokształt. Uwielbiam, małpuję i zazdroszczę Emilowi wspaniałej zabawy. 
  2. Oksymoron za zabawę językiem i dostrzeganie komizmu w przejawach dnia codziennego-bawi mnie do łez.
  3. Mama-Manufaktura  za mega kreatywność!
  4. Myverygoodideas bo pisze go wspaniała, kreatywna artystka i na dodatek jest moją kuzynką!
  5. Niebieski igielnik, bo chciałabym tak szyć, lecz niestety mam dwie lewe ręce do robótek ręcznych.
  6. Z pamiętnika matki wariatki, bo mam słabość do matek wariatek.
  7. Matka Sanepid , bo..patrz punkt wyżej.

sobota, 13 października 2012

Liściowe ozdoby

Na ostatnich warsztatach plastycznych w Klubie Mam na Bemowie wykonaliśmy jesienne ozdoby. Wyobrażaliśmy sobie, co by było gdyby liście na jesieni zamiast żółknąć, przybierałby by kolory tęczy. Dałam dzieciom metaliczne farbki, którymi pomalowały liście. Część z nich ozdobiła salę plastyczną, a część zabrały do domów. Listki Marysi przywiązane do patyczka stały się jesienną ozdobą półki ze zdjęciami.
Maria i jej dzieło
Bardzo spodobały nam się jesienne weki Emila i na pewno zrobimy własne.

sobota, 6 października 2012

Festiwal Korczak

Dziś rozpoczął się XVI Międzynarodowy Festiwal Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Korczak. Mieliśmy okazję zobaczyć spektakl otwierający festiwal. Był to ,,Najmniejszy Bal Świata'' Teatru Baj Pomorski z Torunia. Spektakl przeznaczony jest dla dzieci od lat 7, my jednak wybraliśmy się całą rodziną. Spektakl jest multimedialny, co znaczy że to, co dzieje się na scenie oglądamy na dużych ekranach ustawionych po obu stronach sceny. Początkowo podeszłam sceptycznie do tego pomysłu. Akcja dzieje się w studiu filmowym, aktorzy występują na tle niebieskiego pokoju, który na ekranie zmienia się w zależności od potrzeby w kolorowy pokoik, łąkę, czy podniebne przestworza. Dzięki temu zabiegowi dzieciaki poznają telewizyjne triki, wymaga to jednak takiej ilości sprzętu, że zasłania on aktorów, akcje śledzi się więc głównie na ekranach. Jest to więc specyficzna mieszanka teatralno-telewizyjna. Taki teatr telewizji oglądany na żywo. Dzieci reagowały żywiołowo na to widowisko, zwłaszcza na postacie ubrane w niebieskie kombinezony okrywające szczelnie całe ciało, które były na ekranach niewidoczne.
Główną bohaterką jest rozbrykana dziewczynka zwana Migawką. To niezbyt miła postać. Nawet mi się to podobało, że tym razem to dziecko było bohaterem negatywnym, a biedni rodzice nie dający sobie rady z krnąbrną córeczką byli zagubieni i dobroduszni. Migawka sprawia, że jej rodzice znikają. Po chwili swobody zaczyna za nimi tęsknić. Żeby ich odnaleźć musi przejść kilka prób, które zmuszają bohaterkę do przemyślenia i naprawienia swoich zachowań. Dominika Miękus grająca rolę Migawki, była naprawdę wspaniała. Tata-komar też nam się podobał. Świetna była muzyka Piotra Klimka.
Polecamy Wam ten spektakl. Zabierzcie na niego dzieci i bądźcie pewni, że sami się nie znudzicie. Zabawny, mądry, a momentami wzruszający. Co prawda problemy techniczne wymusiły przerwę w trakcie spektaklu, długo trwało sprawdzanie kabli i sprzętu, w tradycyjnym teatrze to by się nie zdarzyło. Ale może taki jest wymóg czasów?  Refleksja ta naszła mnie, gdy podczas przerwy wiele z młodych widzów wyjęło swoje ajfony itp i zaczęło w nich dłubać.



wtorek, 2 października 2012

Przepis na grę terenową, czyli jak zaimponować ośmiolatkowi.

Gra terenowa to nowsza odmiana podchodów. Lubiliście podchody? Ja uwielbiałam. W ostatnia sobotę zorganizowałam urodzinową grę terenową dla Jasia i jego kolegów. Udało się, choć okiełznanie dziewiątki ośmiolatków to prawdziwe wyzwanie. Za rok to na pewno będą kulki. 
Poniżej kilka rad dotyczących organizacji gry terenowej.

  1. Planowanie należy rozpocząć odpowiednio wcześniej. Podstawa to dokładne poznanie terenu po którym będziemy się poruszać. Jeśli w naszej okolicy nie ma terenów zielonych szukamy najbliższego parku czy lasu. Wymyślamy motyw przewodni gry, w naszym przypadku było to poszukiwanie prezentu dla solenizanta, który został ukryty. Aby go odszukać dzieci musiały rozwiązać szereg zadań.
  2. Poszukujemy miejsc charakterystycznych. W moim przypadku były to: pagórek saneczkowy, wioska indiańska na placu zabaw, ujęcie wody oligoceńskiej, tablica informacyjna przed boiskiem sportowym, lustro na skrzyżowaniu (takie dla kierowców wyjeżdżających z osiedla), duży głaz w lesie, drzewo oznaczone pomarańczowym kółkiem (czyżby przeznaczone do wycinki?).
  3. Przy każdym punkcie dzieci musiały rozwiązać zagadkę. Świetnie jeśli uda nam się zwerbować pomocników, którzy będą czekać na ,,wycieczkę'' w oznaczonych miejscach. Do swojej gry zaangażowałam 3 osoby. Dodatkowo w prowadzeniu grupy pomagali mi rodzice dzieci. Ciężko było zapanować nad rozbrykana grupą i niejednokrotnie musieliśmy gnać za chłopakami. Warto na samym początku zabawy jasno określić reguły i zasady poruszania się, zwłaszcza jeśli będziemy przechodzić przez jezdnię, czy iść wzdłuż drogi. 
  4. Punkt kulminacyjny powinien być zaskakujący. Sprawdzają się stare mapy z zaznaczonym skarbem. W naszym przypadku mapa prowadziła na działkę, na której był zakopany prezent Jasia. Ostatnia wskazówka była ukryta w ogrodowym krasnalu i wskazywała konkretne miejsce, gdzie należy kopać.    Oczywiście każdy z uczestników gry dostał kawałek skarbu w postaci czekoladowych monet i żelków. 
  5. Musimy pamiętać że w czasie gry dzieciaki mogą zgłodnieć, trzeba mieć więc prowiant i napoje, mokre chusteczki i apteczkę.             
   
Dla chętnych poniżej zamieszczam mój chaotyczny opis zabawy. Gra miała następujący przebieg: 
  • Zbiórka pod blokiem. Krótkie wprowadzenie i określenie zasad (nie biegamy, poruszamy się w grupie itp). 
  • Pierwsza wskazówka w postaci krótkiego wierszyka została powieszona w oknie przy wejściu na klatkę. Chłopcy musieli ją odnaleźć i odgadnąć o jakim miejscu mówi wierszyk (pagórek nieopodal). 
  • Na pagórku ukryte było kolejne zadanie. W kopercie znajdowała się zaszyfrowana wiadomość i opis zadania, które muszą wykonać. Dałam dzieciakom kawałek materiału i flamastry, musiały stworzyć flagę drużyny i wymyślić jej nazwę. Gdy wykonały flagę otrzymały klucz do szyfru. Odszyfrowane hasło wskazywało kolejne miejsce. ,,Odszukaj Różę w wiosce indiańskiej''. 
  • Dzieci szukały kwiatu, tymczasem Róża to imię naszej małej sąsiadki, która trzymała kolejną wskazówkę.  Tym razem dzieciaki musiały odnaleźć wodopój. 
  • Przy ujęciu wody oligoceńskiej czekał już Pan Inżynier z zagadkami fizycznymi. Chłopaki musieli odgadnąć co zrobić z kulką plasteliny, aby ta nie opadała na dno w naczyniu z wodą, tylko utrzymywała się na powierzchni. Za rozwiązanie zadania chłopcy dostali kolejną wskazówkę prowadzącą do następnego miejsca. 
  • Przy tablicy informacyjnej zatrzymaliśmy się na dłużej. Wiadomość dotycząca kolejnego przystanku zaszyfrowana była w tekście tablicy. 
  • Kolejnym przystankiem było zwierciadło drogowe. Tam chłopcy musieli ustawić się w kolejności alfabetycznej. Stojąc w szeregu przed lustrem trzymali tabliczki ze swoimi imionami, gdy na moje hasło odwrócili je na druga stronę w zwierciadle mogli odczytać tekst następnej wskazówki. 
  • Udaliśmy się zgodnie z podpowiedzią do lasu, gdzie na wielkim głazie czekała Pani Zagadka. Zadała dzieciom dwie trudne zagadki. W nagrodę za prawidłowe odpowiedzi wskazała którą ścieżka mają iść i wyjawiła miejsce ukrycia mapy. 
  • Chłopcy na drzewie oznaczonym kółkiem odnaleźli mapę, która poprowadziła ich do ostatniego punktu gry.
  • Na działce kazałam szukać chłopakom ostatniej wskazówki Jedyna osobą, która znała miejsce jej ukrycie była Marysia, ale nie była skora wyznać swojej tajemnicy grupie rozbrykanych kolegów. Podpowiedziałam im że maja szukać ogrodowego krasnala. W środku krasnala była karteczka z informacją, że mają kopać na prawo od buraków. 
  • Po krótkim poszukiwaniu buraków skarb został wykopany. Prezent Jasia zapakowałam do metalowej puszki i owinęłam w torebkę. W środku oprócz prezentu były czekoladowe monety i słodycze do podziału dla wszystkich uczestników. 

Zdjęć nie mam. Byłam tak zaaferowana, że zupełnie zapomniałam o pstrykaniu. Jedynie tort uwieczniliśmy na zdjęciu. 
 
        Poniżej zamieszczam zdjęcia z gry, którą organizowałam dla Jasia dwa lata temu. Wtedy motywem przewodnim był Skarb Piratów. Wtedy gra była dużo łatwiejsza, a zadania bardziej manualne (układanie puzzli, rozdzielanie grochu i fasoli) Za każde rozwiązane zadanie dzieci dostawali fragment zdjęcia z zaznaczonym miejscem ukrycia skarbu.