Czy pisałam już, że dzięki dzieciom odkrywam swoje pasje? Dzięki temu, że Jasio zaraził się pasją gotowania, ja zostałam edukatorką
Szkoły na widelcu, od której wszystko się zaczęło. Całą sobotę spędziłam: słuchając ciekawych wykładów poświęconych żywieniu dzieci, gotując oraz dyskutując o tym co można zrobić, by poprawić jakość żywienia w szkołach i domach.
Dziś jako miłośnicy dobrego jedzenia i przede wszystkim zdrowego gotowania odwiedziliśmy Good Food Fest. Było cudownie. Fantastyczna, wręcz rodzinna atmosfera, tłumy zadowolonych ludzi i mnóstwo pysznego jedzenia! Maria zjadła ze dwa liście jarmużu i spróbowała wszystkich rodzajów sera ze
Skaryszewów. Syn mój pod okiem Grzegorza Łapanowskiego (myślę, że śmiało mogę go nazwać wielkim idolem Jana) mieszał, siekał i ozdabiał potrawy. Piękny dzień! W lodówce mam teraz między innymi: buraka liściastego, białą marchew, ser szenker, hiszpańską oliwę i obgryzionego przez Marysię zielonego kalafiora. Mam nadzieje, że Jasiek pomoże mi w kuchni i stworzymy z tych produktów kila pysznych dań.
I tylko jedno się dzieciakom nie podobało, że impreza nie miała polskiej nazwy...
Dzieciaki w akcji
Maria w pracy
Degustacja
P.S. Wiecie chyba, że w wychowaniu dzieci bywam czasem samolubem? Dlatego widzę jeszcze jedną i najważniejszą zaletę rozwijania pasji mojego syna. Będzie mi pysznie gotował!!!!!