poniedziałek, 26 listopada 2012

Księżniczka Kredens dobra i zła

Maria i jej ręcznie robione kucyki

Marysia od jakiegoś czasu ,,ma fazę'' na kucyki. Marzy Jej się ,,księżniczka Kjedens dobja i zła'' cokolwiek to znaczy. Córka ma tworzy swoje substytuty koników, ale jak dotychczas żaden nie ma wystarczająco wyłupiastych oczu i odcieniu najróżowszego z różowych by zadowolić naszą wybredną Marię. 
Nie ma rady, Mikołaj musi zgłębić tematykę pony i to jak najszybciej. 

niedziela, 25 listopada 2012

Post tylko dla ludzi o mocnych nerwach.

Jesteśmy mięsożercami. To fakt. Odkąd gotuję moim dzieciom  zaczęłam bardziej interesować się skąd pochodzi mięso, którego używam, jak zwierzęta są hodowane, czym są karmione, oraz, no właśnie...jak są zabijane. Niedawno oglądaliśmy film dokumentalny ,,Chleb nasz powszedni''  Nikolausa Geyrhaltera. W filmie bez komentarza oglądamy produkcję żywności na skalę przemysłową. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Zwłaszcza sceny z rzeźni są przerażające. Każdy konsument powinien mieć świadomość tego, co je i jaką drogę przebył dany produkt, zanim trafił na nasz talerz. Swoim dzieciom staram się to uświadamiać.
Staram się również kupować mięso w sprawdzonych miejscach. Kurczaki kupuję na bazarze, u Pani która ma ich zaledwie kilka. To najlepszy dowód, że nie są produkowane na skalę przemysłową.
Może Wam się to wydać dziwne, ale Maria z chęcią asystowała mi przy oprawianiu kurczaka. Z ciekawością przyglądała się nóżkom i podrobom. Przy okazji zrobiliśmy małą lekcję anatomii. Przykro jej było, że kurka nie żyje, ale teraz już wie z czym wiąże się jedzenie mięsa i jeśli w przyszłości zechce być wegetarianką, to będzie jej świadoma decyzja, a sterta nóżek w sklepie mięsnym nie będzie dla niej abstrakcyjnym produktem pozbawionym przeszłości. Nauczyła się też tego, że jeśli już ta kura została pozbawiona życia, byśmy my ją zjedli, nie możemy zmarnować ani kawałka. 
Bardzo podoba mi się robota, jaką odwala Jamie Oliver. Bo okrutna prawda moi drodzy jest taka, że dziś na obiad Świnka Peppa. Miejmy tego pełną świadomość. 


Świeży drób można poznać po nóżkach
Lekcja anatomii


wtorek, 20 listopada 2012

Wieczór pełen wrażeń.

Akcja toczy się w poniedziałkowy wieczór. Osoby dramatu: Syn i Matka.
- Mamooooo, a pamiętasz jak dwa tygodnie temu ci mówiłem,że w ten wtorek mam w szkole występy i mam być przebrany za słowika?
- Ups...
Kurtyna!
Morał: Jak masz matko sklerozę to nie masz wyboru musisz nadrabiać pomysłowością.
bardzo poranna przymiarka

niedziela, 18 listopada 2012

Święto Dobrego Jedzenia

Czy pisałam już, że dzięki dzieciom odkrywam swoje pasje? Dzięki temu, że Jasio zaraził się pasją gotowania, ja zostałam edukatorką Szkoły na widelcu, od której wszystko się zaczęło. Całą sobotę spędziłam: słuchając ciekawych wykładów poświęconych żywieniu dzieci, gotując oraz dyskutując o tym co można zrobić, by poprawić jakość żywienia w szkołach i domach. 
Dziś jako miłośnicy dobrego jedzenia i przede wszystkim zdrowego gotowania odwiedziliśmy Good Food Fest. Było cudownie. Fantastyczna, wręcz rodzinna atmosfera, tłumy zadowolonych ludzi i mnóstwo pysznego jedzenia! Maria zjadła ze dwa liście jarmużu i spróbowała wszystkich rodzajów sera ze Skaryszewów. Syn mój pod okiem Grzegorza Łapanowskiego (myślę, że śmiało mogę go nazwać wielkim idolem Jana) mieszał, siekał i ozdabiał potrawy. Piękny dzień! W lodówce mam teraz między innymi: buraka liściastego, białą marchew, ser szenker,  hiszpańską oliwę i obgryzionego przez Marysię zielonego kalafiora. Mam nadzieje, że Jasiek pomoże mi w kuchni i stworzymy z tych produktów kila pysznych dań. 
I tylko jedno się dzieciakom nie podobało, że impreza nie miała polskiej nazwy...
A tutaj niespodzianka (taram taram) blog mojego syna: Jana gotowanie 

Dzieciaki w akcji

 Maria w pracy
Degustacja

P.S. Wiecie chyba, że w wychowaniu dzieci bywam czasem samolubem? Dlatego widzę jeszcze jedną i najważniejszą zaletę rozwijania pasji mojego syna. Będzie mi pysznie gotował!!!!!

czwartek, 8 listopada 2012

Plastyka twarzy

Zakupiłam masę plastyczną, która ma formę malutkich styropianowych posklejanych kuleczek. Dają się formować w różne kształty. Dzieci lepiły przeróżne rzeczy, ale najlepszą zabawą okazało się doklejanie sobie nosów, wąsów, bród i krzaczastych brwi.