czwartek, 26 kwietnia 2012

Aaa aaa aaa kotki dwaa

Marysiu musimy poważnie porozmawiać. Jesteś już duża (co podkreślasz na każdym kroku) powinnaś w końcu sama przesypiać całą noc. Jak myślisz co zrobić w nocy jak się obudzisz i nie możesz zasnąć? No, a oprócz przychodzenia do mamusi i tatusia? Zastanów się. Tak, można się przytulic do misia, albo zamknąć oczy, przykryć się kołderką i pomyśleć sobie że leżysz na łące, słonko świeci...nie, nie, nie Marysiu nie wstawać, tylko zasnąć. Zasnąć we własnym łóżeczku, obudzić się rano. Nie ma powodu do płaczu, przecież my śpimy w pokoju obok, drzwi są otwarte, Jasio śpi w tym samym pokoju co Ty. Trzeba się wysypiać, żeby mieć siłę. Rodzice też się muszą wyspać, nie możesz nas budzić pięć razy w nocy, bo się będziemy denerwować...Obiecujesz? Będziesz spać w swoim łóżku? Z misiem? I świnka Peppą?


no i tym razem Marysia nie przyszła do nas w nocy...

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Międzynarodowy Dzień Książki

Dziś świetna okazja, żeby podzielić się z Wami naszymi ulubionymi lekturami.

Seria ,,Poczytaj mi mamo'' Wydawnictwa Nasza Księgarnia. Któż nie pamięta tych małych książeczek z bajką na ,,jeden raz''? Czym się różniły od współczesnych książek dla dzieci? Były świetnie napisane (znani autorzy) i pięknie zilustrowane (wspaniali ilustratorzy), za to skromnie wydane w czasach reglamentacji papieru i miękkich okładek. Współczesne wydanie rekompensuje ich jedyną wadę. Cieszę się, że moje dzieci chętnie słuchały tych bajek. Ja czytając je wracałam do dzieciństwa, a one być może będą do nich wracać za kilkadziesiąt lat. Książki są w twardej oprawie, na kredowym papierze, więc może dotrwają do czasów wnucząt.

Płakaliśmy ze śmiechu czytając Snoopiego!  No może prócz Marysi, która nie za bardzo czai ten dowcip. Zabraliśmy tę książkę na ferie i żeby starczyła na cały wyjazd dawkowaliśmy sobie po kilka stron dziennie. Uważam, że to wspaniała lektura, pisana z poczuciem humoru, które mi bardzo odpowiada  i które zamierzam przekazać swoim dzieciom. Tłumacząc Jasiowi zawiłość niektórych żartów ubawiłam się świetnie. Nie bez znaczenia jest fakt, że nowe tłumaczenie zrobił Michał Rusinek.



Svena Nordqvista kochamy prawie tak bardzo jak Astrid Lindgren. Przygody Findusa i Pettsona wprost uwielbiamy. Sven Nordqvist nie tylko pisze, ale również ilustruje i to jak! Można te książki oglądać w kółko i za każdym razem odkryjemy coś nowego. Zachwyciła nas zwłaszcza ,,Gdzie jest moja siostra'' z surrealistycznymi ilustracjami pełnymi zadziwiających szczegółów.



Może wyjdę na samoluba, ale ponieważ uwielbiam opowiadania Etgara Kereta od razu zainteresowałam się książką, którą napisał dla dzieci: ,,Tata ucieka z cyrkiem''. Nie zawiodłam się, od razu da się wyczuć jego przewrotne poczucie humoru. Całości dopełniają bajecznie kolorowe ilustracje Rutu Modan. To książka o tym, że czasem dzieci są bardziej poważne niż ich rodzice i że warto realizować swoje marzenia, nawet jak się ma dzieci! Ech ten tata...zresztą przeczytajcie sami.


Nusia jest outsiderem, na dodatek ma bujną wyobraźnię - dlatego mamy do niej wielką słabość. Każda wypożyczona przez nas książka o Nusi jest czytana przynajmniej trzy razy, bo Nusia to naprawdę świetna dziewczyna! Zachwyca mnie to, że dzieci rozumieją te historyjki lepiej niż dorośli, co jest tylko dowodem na to, jak świetnym obserwatorem jest autorka i zarazem ilustratorka tych opowieści: Pija Lindenbaum.

A na pożegnanie bojowe zawołanie: Czyt, Czyt, Czytaj!!!!


niedziela, 22 kwietnia 2012

Ciąg dalszy nastąpił

Tegoroczny Światowy Dzień Ziemi powitaliśmy jako dzierżawcy 270 metrów kwadratowych warszawskiej ziemi. Uściślając jest to ogródek działkowy, który od 10 lat stał odłogiem. Jako nowi dzierżawcy mamy wielkie plany. Pierwszego dnia zaopatrzeni w łopaty, amerykańskie widły, grabie oraz duży zapał ruszyliśmy na działkę. Przywitała nas woda po kostki i chaszcze, które przejęły władzę na naszym terenie przez kilka lat bezkrólewia. Po kilku godzinach karczowania zmęczeni wróciliśmy do domu. Praca na roli to nie jest ,,bułka z masłem''. Ale nie poddamy się, mamy zamiar jeszcze w te wakacje leżąc na kocyku podziwiać latające po niebie szybowce, zaprzyjaźnić się z sójką, która nam się ciekawie przyglądała i przede wszystkim zapoczątkować eksperymentalną, całkowicie amatorską hodowlę warzyw. O naszych postępach będę na bieżąco informować. Póki co wygląda to tak:

sobota, 21 kwietnia 2012

Któż to taki?

Czy to nietoperz? Nie!
A może motyl? Nie!
To autoportret Marysi ,,w bluzce z bardzo długimi rękawkami''.


środa, 18 kwietnia 2012

Dobra w te klocki...

Moja siostra zdradziła mojemu synowi, że jako dziecko byłam dobra w budowaniu z Lego. No i zaczęło się...,,Mamoooo zbuduj nam coś''. Tak więc większość weekendu spędziłam na budowaniu z dziećmi miasta z klocków. Taki mały powrót do dzieciństwa, wzmocniony tym że klocki dokładnie te same co dwadzieścia kilka lat temu:-)




poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Bomba węglowodanowa

- Mamusiu zrób mi kanapkę.
- A z czym? Mam: serek, szynkę, dżem, pomidora...
- Z kluskami!


Ciekawe co na to dietetyk?

niedziela, 15 kwietnia 2012

Kalkografia lekiem na deszczową pogodę.

Pogoda na razie nie sprzyja łopacie. Na ciąg dalszy trzeba więc będzie poczekać. 
Póki co organizujemy sobie czas inaczej. Dzisiaj powstała kalkografia. Potrzebne są materiały o różnej fakturze: ścinki tkanin, piórka, sznurki, folia bąbelkowa, folia aluminiowa oraz nożyczki, klej i przede wszystkim kalka maszynowa (czarna lub fioletowa). 
Pierwszy etap to stworzenie kolażu z różnych materiałów.
Gotowy kolaż warto nie tylko oglądać, ale też dotykać z zamkniętymi oczami, badając w ten sposób różne faktury.
Kolaż Marysi pt. Statek

wałkowanie-odbijanie

Teraz najtrudniejsze. Bierzemy kartkę białego papieru -większą niż nasz kolaż-matryca. Na środku nakładamy arkusz kalki maszynowej stroną barwiącą do kartki. Na kalkę kładziemy kolaż-matrycę wzorem do kalki. Bierzemy wałek i dokładnie wałkujemy matrycę, tak by wszystkie faktury odcisnęły się przez kalkę. Można zamiast wałka użyć żelazka, trzeba uważać żeby nie przesadzić z temperaturą. Tusz z kalki spływa pod wpływem gorąca i obraz może się rozmazać.

Maria z odbitką swojego kolażu.




sobota, 7 kwietnia 2012

Świąteczne życzenia

Moi drodzy! Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzę Wam przede wszystkim żebyście rozglądali się dookoła, podglądali Wasze Mamy, Babcie, Ciotki i zapamiętywali najpiękniejsze zwyczaje i tradycje, kultywowali je i przekazywali dalej. A jeśli nie macie od kogo czerapać, twórzcie włane zwyczaje, najlepiej takie w których będzie uczestniczyć cała rodzina.
Życzę Wam odpoczynku, ale nie takiego przed telewizorem tylko spędzonego wspólnie - na rozmowach, śmiechu. Spędzcie te  świ eta kreatywnie, mimo przeciwności w potaci pogody, zastawionego stołu i zmęczenia.
Buziaki!


środa, 4 kwietnia 2012

Barrrran maślany

W Boguszyńcu co roku na Wielkanoc był baranek z masła. Ciocia miała specjalną drewnianą foremkę, którą moczyła w słonej wodzie. Potem nakładało się w nią masła i wkładało do lodówki. Po kilku godzinach można już było wyjmować pięknego maślanego baranka. Jeszcze tylko oczka z ziarenek pieprzu, trochę zieleniny do ozdoby i gotowe. Zakupiłam więc w cepelii drewniana formę do baranków, ale mi nie wychodziły. Pewnie masło nie takie, albo forma z Boguszyńca przez całe dziesięciolecia używania stała się po prostu idealna. Ale tradycja tradycją i baranek musi być! Postanowiłyśmy więc z Marysią ulepić baranka ręcznie. Zabawiłyśmy się w rzeźbiarki, a że mamy wprawę w lepieniu ceramiki, to chyba nam się baranek udał...co myślicie? Będzie ozdobą na świątecznym stole. 


Najpierw podstawa z zimnego masła wycięta nożykiem, potem futro z wiórków maślanych robionych wyciskaczem do czosnku. Jeszcze tylko oczy i nozdrza z ziaren jałowca i rogi z maślanych ruloników. Gotowe!