wtorek, 27 grudnia 2011

Makaronowe dzieła tworzone pod stołem

Właściwie to można się było zmylić pogodą i na pasterkę wybrać się z koszyczkiem pisanek. U Was też tak ciepło?
Maria podczas długich biesiad szukała dla siebie twórczego zajęcia. Tu widać jak układa z makaronu domek.
Jan przeczytał jeden komiks o TinTinie i chce więcej. Poza tym zachorowaliśmy na Rummikub (prezent pod choinką), w ciągu ostatnich kilku dni odbyliśmy kilkadziesiąt rodzinnych rozgrywek i ciągle nam mało! Polecamy!

piątek, 23 grudnia 2011

Choinka 2011

Oto nasza choinka. Dzieci zawiesiły na niej wszystkie ozdoby jakie miały do dyspozycji. Na bogato. Nie została ani jedna pusta gałązka. Ta choinka jest świetną ilustracją tego, co dzieje się współcześnie ze świętami. Wszystkiego jest za dużo: prezentów, jedzenia, bodźców. Na każdym kroku Mikołaje, zniżki, anioły z opłatkami, świąteczne piosenki, choinki, lampki i okazje. Wszystko po to, by wpaść w świąteczny wir szaleństwa zakupowego.
My jak co roku wyjeżdżamy do rodziców. Przed nami mnóstwo wrażeń, ale mam nadzieję, że będzie też czas na błogi odpoczynek, chwile tylko dla rodziny, wspólne kolędowanie i kolekcjonowanie uśmiechów najbliższych. Czego i Wam życzę. Patrzcie i cieszcie się tym co widzicie. Życzę  Wam dobrych nastrojów i wewnętrznego spokoju.

wtorek, 20 grudnia 2011

Maria jedynaczka i Jan vel odcięta pępowina

Trudne było życie z Marią pozbawioną brata. To właściwie pierwsze tak długie rozstanie tej dwójki. Maria jako jedynaczka nie nadaje się do współżycia. Jęczy, wymaga uwagi i nieustannego zainteresowania, nagle staje się bardzo niesamodzielna i wymaga pomocy przy najprostszych czynnościach. Co rano kładła się na podłodze i kazała ubierać się jak lalkę, tylko w odróznieniu od lalki stanowczo żądała w co ma być ubrana. No i przede wszystkim jak mantrę powtarza że ,,Jasio jest słodki i kochany i niedługo wraca''. Nie umie żyć bez brata i to jest nad wyraz rozczulające, zważywszy na fakt, że juz niedługo z tego wyrośnie.
Jan natomiast z dala od rodziny czuje sie jak ryba w wodzie. Nie dzwoni, nie odbiera telefonów, na uporczywe wydzwanianie odpowiada sms-em ,,nie mam czasu''. Gra w bilard i ping-ponga, szusuje ze stoku (,,ale wiesz mamo, że prędkość nie jest najważniejsza''-mówi nawiązując do swojej techniki slalomowej, która w odróżnieniu od zjeżdzania ,,na krechę'' jest wolniejsza). 
No i dobrze go wychowaliśmy na samodzielnego faceta, tylko matce głupiej jakoś ciężko się z tą świadomością żyje. Że syn gdzieś daleko, nie wiadomo czy podkoszulkę nosi, nie wiadomo czy czapkę naciąga i kołdrą się nakrywa należycie. Ale zęby zaciskam i robię dobrą minę, no bo w końcu co mi zostało. Toksyczność skrywam w sobie, bo mamisynków nie cierpię i mam nadzieję na wychowanie samodzielnych, samostanowiących i świadomych jednostek. Przynajmniej to sobie powtarzam, gdy syn po raz trzeci odrzuca połączenie, albo po dwóch minutach rozmowy twierdzi, że mu coś szumi i musi kończyć.
Na szczęście jutro wraca i wszystko będzie jak dawniej.
A oto rozrywki, jakie zapewniałam Marii, by nie myślała o nieobecności brata:
wałkowanie
ćwiczenia mimiki

dekoracja
motyw dekoracyjny przeniósł się z Marią do łazienki

Maria też zapewniła nam rozrywkę występując w przedszkolnym przedstawieniu w roli Śnieżynki*



* korzystając z okazji dziękuję całej rodzinie i znajomym z różnych zakątków Polski za zaangażowanie w
   poszukiwaniu stroju dla naszej Śnieżynki


niedziela, 18 grudnia 2011

Piernik z Wrzący b. dobry

Babciu, wiesz że piekę piernik z Twojego przepisu. Dziękuję, że zapisałaś. Nie, nie ten ,,dobry'', ani ten ,,oszczędnościowy''. Ten z Wrzący, napisałaś ,,b.dobry'' Chyba wiele razy go robiłaś, cała strona poplamiona, nawet odsicnęło się dno szklanki. Tak wiem, że musi odstać swoje, dlatego zrobiłam tydzień wcześniej. No domyśliłam się, że mleko przez pomyłkę skresliłaś, bo jak za pierwszym razem zrobiłam bez mleka, ciasto było za gęste.  I cukru mniej dodałam. Ja wiem, że ciasto MUSI być słodkie Babciu, ale miód i tyle cukru za dużo...No linię też trzymam, ale po prostu wolę mniej słodkie. Domyśliłam się, że pulchnik to proszek do pieczenia, tylko zamiast zapachów dodałam przypraw korzennych. No teraz to Babciu wszystko jest. Goździków dodałam, gałki, cynamonu, imbiru. Tylko nie napisałaś ile mam piec, nie wiedziałam, chyba za długo trzymałam w piekarniku. Mam nadzieję, że wyjdzie dobry. Babci pewnie zawsze pyszny wychodził, dużo lepszy niz mój. No jak będę piekła co roku to też mi będzie wychodził i przepiszę przepis do swojego zeszytu. Jak to po co? Żeby Marysia mogła kiedyś upiec ,,Piernik ze Wrzący b. dobry'' od swojej Prababci Zosi. No nie poznałyśmy się Babciu, ale czasem czuję jak na przykład wtedy gdy piekę ten piekrnik i przeglądam Twój zeszyt, że wiele nas łączy.
przepis na piernik pisany przez moją Babcię
piernik w całej okazałości

Składniki:
1 kg maki (użyłam mniej, ok. 700g)
1 szkl. miodu
1 kostka margaryny
1 szkl. śmietany
1 szkl. mleka (tłustego)
1/2 kg cukru - dodałam szklankę
4 jaja
2 łyżki sody
1 opakowanie proszku do pieczenia
karmel z czterech łyżek cukru
przyprawy do piernika, ja dodałam: po łyżce cynamonu, imbiru, goździków, i pół łyżeczki gałki
bakalie i orzechy: ja dodałam migdały i żurawinę suszoną
W garnku z grubym dnem robię karmel. Wyłączam kuchenkę, do karmelu dodaje miód i przyprawy korzenne mieszam trzepaczką, dodaje margarynę i mieszam póki się nie rozpuści. Dolewam mleko i śmietanę. Gdy masa przestygnie wbijam jajka i mieszam. Mąkę mieszam z proszkiem i sodą. Dosypuję mąkę do masy, na koniec dodaję bakalie. Wlewamy ciasto do nasmarowanych tłuszczem (chyba, że się ma silikonowe) brytfanek. Piekłam ok. 75 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.

piątek, 16 grudnia 2011

Syn po raz pierwszy wyjechał na kilkudniową wycieczkę bez rodziców. Daleko. Zanim wyjechał kazał liczyć ile kostek ptasiego mleczka zje pod jego nieobecność siostra. Potem się rozliczą. Jak to bywa rodzice bardziej przeżywają ten wyjazd niż dziecko. Dzień pierwszy, godzina 22:30. Telefon od syna:

- Co tam chcieliście? Dzwoniliście do mnie, co mi chcieliście powiedzieć?
- Chcieliśmy zapytać co u Ciebie słychać.
- U mnie dobrze, taka Pani przyszła i spisała szkody i będziemy za nie płacić.
- Co?! Jakie szkody zrobiliście??
- No jeszcze nie zrobiliśmy, dopiero je Pani spisała, a jak je zrobimy to będziemy płacić.
(...)
- A wiesz mamo, mamy tu sklepik ze słodyczami.
- Oooo, to już wiem na co wydasza całe kieszonkowe.
- Mamo, ale to ja mam ten sklepik, sprzedaję słodycze, które mi włożyłaś do walizki.
- Co???
- Nie martw się, nie sprzedaję za więcej niż 10 złotych.
-???

Także jak widzicie radzi sobie. Za szkody najprawdopodobniej zapłaci z tego co zarobił na słodyczach:-)
Gorzej z Marysią. Powłóczy nogami, smętnie krąży po domu z misiem w ręku i wzdycha ciężko. Jak ją spytać co się dzieje odpowiada, że smutno jej bez Jasia.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Dwa metry kwadratowe podłogi tygodniowo

Tyle Maria zamalowuje w przedszkolu. Rysunki są bajecznie kolorowe. Brakuje mi tylko jej własnych autorskich dzieł. Póki co ma fazę na kolorowanie - ,,bo ja pięknie kojojuje mamo'' Wycinanie to też jedno z Jej ulubionych zajęć, zwłaszcza odkąd Mikołaj przyniósł ,,zawodowe'' nożyczki dla przedszkolaczka w kolorze pink. Spróbujcie tylko zostawić kolorowe pismo w zasięgu jej nożyczek, zaraz rozłoży je na części pierwsze. Na jedną kupkę ludzkie postacie, na drugą zwierzęta, na trzecią wszystko pozostałe porządek musi być! Jej zacięcie do porządkowania, które objawiło sie niedawno przypomina mi dzieła tego Pana. Gdyby tak jeszcze nowe zamiłowanie Marysi odbiło się globalnie na porządku w mieszkaniu...
A Jaś szykuje się do pierwszego wyjazdu bez rodziców na ,,białą szkołę''. Ciężki tydzień przed nami.

czwartek, 1 grudnia 2011

Pippi Pończoszanka powróciła!!!!!!

Uwaga duzi i mali Pippi powróciła!!!! Na deski Teatru Dramatycznego w Warszawie. Kto żyw niech staje w kolejce po bilety. Nie omieszkaliśmy wybrać się na spektakl. Było cudownie! Uśmiałam się tak, że brzuch mnie rozbolał. Jasio siedział nieruchomo wpatrzony w scenę, a Maria tak przeżywała losy bohaterów, że na koniec popłakała się razem z mieszkańcami miasteczka żegnającymi Pippi. Wracając do domu nuciliśmy muzyke ze spektaklu. Takie emocje tylko w TEATRZE! Sezon teatrlany w tym roku otwarty z poślizgiem, ale pierwszy spektakl to strzał w dziesiątkę. Zresztą to już nasz drugi raz na Pippi Pończoszance. Ostatnim razem Jasio był w wieku Marysi, a ja byłam jeszcze Marysią nadziana:-)
                                                    zdjęcie ze strony Teatru Dramatycznego
                                           w teatrze każdy może spróbować dźwignąć konia