wtorek, 2 października 2012

Przepis na grę terenową, czyli jak zaimponować ośmiolatkowi.

Gra terenowa to nowsza odmiana podchodów. Lubiliście podchody? Ja uwielbiałam. W ostatnia sobotę zorganizowałam urodzinową grę terenową dla Jasia i jego kolegów. Udało się, choć okiełznanie dziewiątki ośmiolatków to prawdziwe wyzwanie. Za rok to na pewno będą kulki. 
Poniżej kilka rad dotyczących organizacji gry terenowej.

  1. Planowanie należy rozpocząć odpowiednio wcześniej. Podstawa to dokładne poznanie terenu po którym będziemy się poruszać. Jeśli w naszej okolicy nie ma terenów zielonych szukamy najbliższego parku czy lasu. Wymyślamy motyw przewodni gry, w naszym przypadku było to poszukiwanie prezentu dla solenizanta, który został ukryty. Aby go odszukać dzieci musiały rozwiązać szereg zadań.
  2. Poszukujemy miejsc charakterystycznych. W moim przypadku były to: pagórek saneczkowy, wioska indiańska na placu zabaw, ujęcie wody oligoceńskiej, tablica informacyjna przed boiskiem sportowym, lustro na skrzyżowaniu (takie dla kierowców wyjeżdżających z osiedla), duży głaz w lesie, drzewo oznaczone pomarańczowym kółkiem (czyżby przeznaczone do wycinki?).
  3. Przy każdym punkcie dzieci musiały rozwiązać zagadkę. Świetnie jeśli uda nam się zwerbować pomocników, którzy będą czekać na ,,wycieczkę'' w oznaczonych miejscach. Do swojej gry zaangażowałam 3 osoby. Dodatkowo w prowadzeniu grupy pomagali mi rodzice dzieci. Ciężko było zapanować nad rozbrykana grupą i niejednokrotnie musieliśmy gnać za chłopakami. Warto na samym początku zabawy jasno określić reguły i zasady poruszania się, zwłaszcza jeśli będziemy przechodzić przez jezdnię, czy iść wzdłuż drogi. 
  4. Punkt kulminacyjny powinien być zaskakujący. Sprawdzają się stare mapy z zaznaczonym skarbem. W naszym przypadku mapa prowadziła na działkę, na której był zakopany prezent Jasia. Ostatnia wskazówka była ukryta w ogrodowym krasnalu i wskazywała konkretne miejsce, gdzie należy kopać.    Oczywiście każdy z uczestników gry dostał kawałek skarbu w postaci czekoladowych monet i żelków. 
  5. Musimy pamiętać że w czasie gry dzieciaki mogą zgłodnieć, trzeba mieć więc prowiant i napoje, mokre chusteczki i apteczkę.             
   
Dla chętnych poniżej zamieszczam mój chaotyczny opis zabawy. Gra miała następujący przebieg: 
  • Zbiórka pod blokiem. Krótkie wprowadzenie i określenie zasad (nie biegamy, poruszamy się w grupie itp). 
  • Pierwsza wskazówka w postaci krótkiego wierszyka została powieszona w oknie przy wejściu na klatkę. Chłopcy musieli ją odnaleźć i odgadnąć o jakim miejscu mówi wierszyk (pagórek nieopodal). 
  • Na pagórku ukryte było kolejne zadanie. W kopercie znajdowała się zaszyfrowana wiadomość i opis zadania, które muszą wykonać. Dałam dzieciakom kawałek materiału i flamastry, musiały stworzyć flagę drużyny i wymyślić jej nazwę. Gdy wykonały flagę otrzymały klucz do szyfru. Odszyfrowane hasło wskazywało kolejne miejsce. ,,Odszukaj Różę w wiosce indiańskiej''. 
  • Dzieci szukały kwiatu, tymczasem Róża to imię naszej małej sąsiadki, która trzymała kolejną wskazówkę.  Tym razem dzieciaki musiały odnaleźć wodopój. 
  • Przy ujęciu wody oligoceńskiej czekał już Pan Inżynier z zagadkami fizycznymi. Chłopaki musieli odgadnąć co zrobić z kulką plasteliny, aby ta nie opadała na dno w naczyniu z wodą, tylko utrzymywała się na powierzchni. Za rozwiązanie zadania chłopcy dostali kolejną wskazówkę prowadzącą do następnego miejsca. 
  • Przy tablicy informacyjnej zatrzymaliśmy się na dłużej. Wiadomość dotycząca kolejnego przystanku zaszyfrowana była w tekście tablicy. 
  • Kolejnym przystankiem było zwierciadło drogowe. Tam chłopcy musieli ustawić się w kolejności alfabetycznej. Stojąc w szeregu przed lustrem trzymali tabliczki ze swoimi imionami, gdy na moje hasło odwrócili je na druga stronę w zwierciadle mogli odczytać tekst następnej wskazówki. 
  • Udaliśmy się zgodnie z podpowiedzią do lasu, gdzie na wielkim głazie czekała Pani Zagadka. Zadała dzieciom dwie trudne zagadki. W nagrodę za prawidłowe odpowiedzi wskazała którą ścieżka mają iść i wyjawiła miejsce ukrycia mapy. 
  • Chłopcy na drzewie oznaczonym kółkiem odnaleźli mapę, która poprowadziła ich do ostatniego punktu gry.
  • Na działce kazałam szukać chłopakom ostatniej wskazówki Jedyna osobą, która znała miejsce jej ukrycie była Marysia, ale nie była skora wyznać swojej tajemnicy grupie rozbrykanych kolegów. Podpowiedziałam im że maja szukać ogrodowego krasnala. W środku krasnala była karteczka z informacją, że mają kopać na prawo od buraków. 
  • Po krótkim poszukiwaniu buraków skarb został wykopany. Prezent Jasia zapakowałam do metalowej puszki i owinęłam w torebkę. W środku oprócz prezentu były czekoladowe monety i słodycze do podziału dla wszystkich uczestników. 

Zdjęć nie mam. Byłam tak zaaferowana, że zupełnie zapomniałam o pstrykaniu. Jedynie tort uwieczniliśmy na zdjęciu. 
 
        Poniżej zamieszczam zdjęcia z gry, którą organizowałam dla Jasia dwa lata temu. Wtedy motywem przewodnim był Skarb Piratów. Wtedy gra była dużo łatwiejsza, a zadania bardziej manualne (układanie puzzli, rozdzielanie grochu i fasoli) Za każde rozwiązane zadanie dzieci dostawali fragment zdjęcia z zaznaczonym miejscem ukrycia skarbu.





                                                                                                                                               

18 komentarzy:

  1. swietnie to wymyśliłas :) rewelacja! Będę ściągać od Ciebie za kilka lat ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A co trzeba zrobić żeby plastelina "nie opadała na dno w naczyniu z wodą, tylko utrzymywała się na powierzchni"?Tu bym odpadła :( Zabawa super!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulepić łódeczkę. Chłopcy dali radę:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta zabawa to niezła przeprawa. Podziwiam chłopców i gratulacje dla pomysładowczyni. Ania Ł.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne :D Teraz większość rodziców idzie niestety na łatwiznę i takie urodziny polegają na zdmuchnięciu świeczek, a potem do pokoju i róbcie co chcecie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Madziu, ja też od dawna robię dzieciakom swoim i w przedszkolu takie urodziny, o kulkach już nie chcą słyszeć:). A Twoje pomysły też wykorzystamy.
    pozdrawiam,
    Kasia Gildner

    OdpowiedzUsuń
  7. super!!!!ale , że mnie tam nie było...

    OdpowiedzUsuń
  8. Następnym razem obsadzę cię w roli Pani Zagadki:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. super sprawa...gra bardzo mi się podoba , zresztą jak cały blog :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super pomysły. Właśnie przerabiam je na swój grunt:) Dzięki

    OdpowiedzUsuń
  11. Rewelacyjny pomysł z lustrem

    OdpowiedzUsuń
  12. Zrobiłam kiedys taką zabawę z okazji Dnia Dziecka u nas na wsi. Dzieci miały szukać skarbu pirata. Co to było . Dzieciaki były jak w amoku.;p Nawet te starsze, które prosiłam by dały szansę młodszym byly nie do opanowania. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Gra terenowa to chyba najfajniejsze spędzenie czasu na zewnątrz. Dzieci się bawią na świeżym powitrzu http://bajanama.blogspot.com/2012/10/przepis-na-gre-terenowa-czyli-jak.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Ośmiolatek to już świadomy maluch. Inaczej jest jak idziemy odwiedzić małego bobasa. Wtedy przyda się jakiś prezent z https://modino.pl/odwiedziny-niemowlaka bo tak troszkę głupio przyjść z pustymi rękami do noworodka :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Super pomysł :). Warto właśnie w ten sposób urozmaicać czas dzieci... Ja też często wybieram gry, zabawy, jak i zabawki kreatywne, które będę edukować oraz kształtować. Chociażby teraz dowiedziałam się, jak Auzou zabawki rozwój dziecka wspierają i planuję je kupić. A wy macie ich zabawki czy inne rzeczy?

    OdpowiedzUsuń