Do lasu nie idę, bo sucho, gorąco, komary i kleszcze...zdecydowanie wolę las w sezonie jesienno -grzybowym. Ale jagody można już kupić i jeść. Pychota, zwłaszcza zamknięte w swojskich pierogach polanych śmietaną.
A ciasto robię z mąki i wrzątku...można dodać żółtko i łyżkę oliwy. W lepieniu pomagają dzieci, a jednego pieroga można zrobić niespodziankowego i nadziać np. mąką. Ten komu dostanie się fałszywy pieróg zostaje do końca dnia pierogowym królem.
Pierogi (jeśli zostaną) zamrażam. Ugotowane pierogi osuszam i wkładam do zamrażalnika najpierw rozlożone na tacy, żeby się nie posklejaly. Gdy zamarzną na kość wrzucam je do woreczka.
Moja córka ma niezwykłą kulinarną intuicję. Myslę, że ma ją po bliskich przodkach: prababci Agacie, babci Zosi i ukochanej cioci Krystynie. W jej gotowaniu jest artystyczny polot, tyle ile trzeba rozsądku i szczypta wielkopolskiej oszczędności.magda niedawno ode mnie wyjechała i zostały po niej pyszne gołąbki, niestety tylko wspomnienie po moim ulubionym bakłażanowym pesto i...porządek w lodówce. Płonęłam ze wstydu, gdy wyrzucała z lodówki lekko i....nie tylko lekko przeterminowane produkty. Ciekawa jestem jaka bedzie Marysia. Asystuje Magdzie w kuchni: przesypuje, uklepuje, miesza, ubija, dusi, zgniata....Blat kuchenny to Jej ulubione miejsce. Jasio tez lubi zaglądać do kuchni.
OdpowiedzUsuńZapewniam Was, że to co Magda fotografuje znakomicie smakuje.
wyglada smakowicie:)) nawet ostatnio sie zalapalam:)) mozecie przywieźć troche do Londynu
OdpowiedzUsuńDzisiaj miałam okazję załapać się na pyszne pierogi z truskawkami dostarczone bezpośrednio przez posłannika piętrowego: uroczego sąsiada Jasia:)Pychotka!!!Wtącając słówko do wypowiedzi pierwszej komentatorki chciałam dodać, że "Mała Czarowniczka" zwana Marią, nie zapowiada się na spokojną, wyważoną, lubiącą kucharzenie i wypieki kobitkę - jak jej mama, ale na małą uzurpatorkę, wojowniczkę, amazonkę i kto wie czy nie przewodniczkę jakiejś Partii Kobiet lub wojujących feministek:) A może wyrośnie z niej mała artystka np. malarka? I podsumowując: co natura to natura...może w genach po jakiejś odległej krewnej? Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia:)
OdpowiedzUsuńsąsiadka
Ależ to wszystko apetycznie wygląda. Naprawdę nie jestem z natury zazdrosna, ale talentu kulinarnego chyba Ci jednak zazdroszczę. Anna Ł.
OdpowiedzUsuń