piątek, 2 września 2011

Czy to naprawdę już wrzesień?

Mam chyba syndrom drogowców: ich co roku będzie zaskakiwać śnieg, a mnie co roku będzie zaskakiwać koniec wakacji...koniec prowizorki i improwizacji, czas spillingować opaleniznę i wrócić do życia dyktowanego szkolnym rytmem.

Rok szkolny się zaczął. Powrót do rzeczywistości okazał się bolesny. Dzieci rozbestwione wakacyjnym szlaeństwem ani myślą kłaść się spać z kurami. Poranne podbudki są więc utrudnione, poważnie rozważam możliwość ubierania dzieci do szkoły wieczorem przed pójściem spać. Przynajmniej jeden obowiązek mniej w tak krótki poranek:-) Ale to dopiero początek- liczę, że będzie coraz lepiej.
Maria zniechęcona adaptacją przedszkolną: ,,Mamo, a czemu ty ze mną chodzisz do przedszkola?'' pierwszego dnia przeżyła mały kryzys. Oznajmiła, że ona do żłobka to może i pójdzie, ale do przedszkola to na pewno nie. Wobec naszej niezłomnje postawy nastąpiła kapitulacja. Po wytarciu gila pomaszerowała do przedszkola. Nie wspomnę, że do domu wracała już z pieśnią na ustach, której to dopiero się nauczyła. Na uporczywe pytania typu ,,A jak było w przedszkolu?'' odpowiadała ,,Płakałam troszkę'', nastepnie po efektownej pauzie dodawała ,,żartowaaaałaaaam!''. O Jasiu nie piszę, bo mimo iż twierdzi, że na widok szkoły ma gęsią skórkę i boi się schodzić sam do sztani, bo tam jest ciemno, to na dobrą sprawę jest to już ,,stary wyjadacz'', który trochę rywalizuje z siostrą o zainteresowanie rodziców.
Ja też jestem już ,,starym wyjadaczem''. Na zebraniu w przedszkolu z lekkim uśmieszkiem wysłuchiwałam pytań rodziców typu: a co jeśli dzecko nie będzie leżakować?, a co jeśli nie umie samo jeść?, czy ktoś będzie pomagał w zapinaniu guzików?, czy ktoś wytrze pupkę?. Ech te dylematy przy pierwszym dziecku. Rozumiem, bo ja też tak miałam, teraz jednak zachowuję spokój i opanowanie godne buddyjskiego mnicha. Doświadczenie podpowiada, że w przedszkolu dzieci jak jeden mąż śpią, jedzą i szybko nabierają nowych umiejętności typu ,,wycieranie dupki'' nawet jeśli w domu tego same nie robiły. Zamartwiamy się na zapas, podczas gdy dzieci przechodzą adaptację lepiej niż my sami. Najtrudniejsze w tym wszystkim to zdać sobie sprawę, że nasz maluch może być już samodzielny i że są osoby, które się nim zaopiekują i pomogą. Także powtarzajmy jak mantrę ,,moje dziecko jest mądrzejsze ode mnie, mądrzejsze ode mnie...''

Przypominam o konkursie, w którym można wygrać wspaniały kosz piknikowy!!! Zgłoszenia możecie przysyłać do 4 września!!!!! Szczegóły dwa posty niżej.

4 komentarze:

  1. Masz rację dzieci są mądrzejsze od rodziców, to na pewno :-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mario i Janie doskonalne Was rozumiem, ja mam problem z poniedziałkami (też tak czuję jakbym szła do pracy po wakacyjnej przerwie). Pozdrawiam Ania Ł.

    OdpowiedzUsuń
  3. Monia J.(moja koleżanka ze szkolnej, podstawówkowej ławy)już dawno,dawno zachęcała do przeczytania Twojego bloga, a ja nigdy nie znajdywałam czasu.I kto by pomyślał,ze właśnie teraz kiedy nasza,dotąd trzyosobowa, rodzina ma małego, niespełna 5-cio miesięcznego,nowego członka;znalazłam czas aby w kilka dni pogrążyć się w lekturze:)Widocznie więcej obowiązków powoduje lepszą organizację:)No i lektura zajmująca:)Na pewno będę zaglądała.Świetnie:)Pozdrawiam:)Anka

    OdpowiedzUsuń
  4. A nie myślałaś czasami o Edukacji Domowej swoich dzieciaków? Nie namawiam, tylko podsuwam pod rozwagę. Robisz niesamowite rzeczy z dzieciakami, więc odnoszę wrażenie że spokojnie poradziłabyś sobie ucząc je w domu.

    Pozdrawiam serdecznie
    i życzę dającego satysfakcję roku szkolnego.

    Halina

    OdpowiedzUsuń