Bardzo chcieliśmy uczcić ten wyjątkowy dzień. Marzyła nam się parada. Całe szczęście, że kierowani lokalnym patriotyzmem nie przyłączyliśmy się do warszawskich pochodów, by wraz z ,,prawidziwymi Polakami'' czy ,,prawdziwymi anarchistami'' wyrywać krawężniki z ulic. Nasze miasto po patriotycznym święcie wygląda jak po armagedonie.
My pojechaliśmy daleko, aż do Poznania, by przejść w paradzie z okazji imienin Świętego Marcina. Podążaliśmy więc kolorowym korowodem, zjedliśmy obowiązkowego rogala marcińskiego i cieszyliśmy się tym dniem nie wyrywając nawet jednej kostki brukowej. Odwiedziliśmy dawno niewidzianych znajomych i zaliczamy dzień do bardzo udanych, życzyłabym sobie żeby w całej Polsce 11 listopada była taka radosna atmosfera jak w Poznaniu.
Dobrze zrobiłaś. Ja zostałam w Warszawie i w ... domu.
OdpowiedzUsuń