Leży przed tobą bezkształtna bryła gliny. Glina jest miękka i wilgotna, łatwo daje się kształtować. Można w nią wgnieść stres, złość, frustrację, przyjmie wszystko, wchłonie jak gąbka. Dłonie robią coraz łagodniejsze ruchy, gładzisz glinę, staje się gładka pod twoimi palcami. Toczysz kule, wałkujesz placki, formujesz wałki. Możliwości są nieograniczone, można sięgnąć do własnej wyobraźni, lub użyć formy. Potem ćwiczymy cierpliwość czekając aż glina wyschnie i stwardnieje, a potem czekamy aż zostanie wypalona. Teraz ozdabiamy. Musimy domyslać się jaki kolor będzie miał gotowy wyrób, czekamy niecierpliwie na ostatnie wypiekanie. I oto niespodzianka. Teraz pozostaje tylko podziwianie niepowtarzalnych dzieł własnych rąk.
Na zdjęciu: maselniczka mojego autorstwa, oraz Jasiowe dzieła z zajęć z ceramiki w szkole.
Polecam każdemu spróbowanie lepienia, dla mnie to fantastyczna sprawa, zresztą Jasio to też fan gliny:-)
fajowo! też lubię, ale nie miałam okazji wypalać
OdpowiedzUsuńWasze dzieła rewelacja!
maselniczka pierwsza klasa. Ja zamawiam dubelek, jakby się udało. Talentów zazdroszczę i podziwiam zarówno mamę jak i zdolnego syna.
OdpowiedzUsuńo tak! potwierdzam :) co tydzień się w ten sposób odstresowuję w pracowni ceramiki na naszym osiedlu :) uwielbiam!
OdpowiedzUsuńMój syn też lepi z gliny. Niezła zabawa!
OdpowiedzUsuń