czwartek, 22 sierpnia 2013

Zwiedzanie jest nudne? Nie w Toruniu!

Tym razem wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę do Torunia. Dzień spędziliśmy intensywnie, a mimo to pozostał niedosyt. Trzeba wrócić do Torunia po więcej, to pewne!
Pierwsze kroki skierowaliśmy do Żywego Muzeum Piernika. To wspaniała inicjatywa, która stała się obowiązkowym punktem na mapie toruńskich atrakcji turystycznych, o czym świadczą tłumy zwiedzających. Dlaczego muzeum jest żywe? Bo w trakcie 45 minut prezentacji w muzeum każdy ma okazję upiec własny piernik! Wszystko okraszone zabawnymi historyjkami prowadzących, przebranych w stroje z epoki. Co prawda na koniec wizyty przestrzegają oni przed jedzeniem piernikowych wypieków, ale moje dzieci nie posłuchały i jeszcze w drodze do domu zaczęły chrupać swoje pierniki. Przeżyły. Zębów też nie połamały. Świetne miejsce! Oby więcej takich muzeów powstawało w Polsce. Jesteśmy zauroczeni.


Drugim punktem wycieczki był Dom Legend Toruńskich. Atmosfera w nim panuje mroczna, przed wejściem każdy odziewa się w średniowieczny kaptur i rusza w podróż do dawnego Torunia. Każda legenda to jeden przystanek w piwnicznym labiryncie. Dziewczyna, która nas oprowadzała z rezonem opowiadała kolejne legendy językiem stylizowanym na średniowieczny. Z niezwykłym humorem angażowała wszystkich uczestników w odtwarzanie opowiadanych legend. Dzieci były zachwycone i dowiedziały się wielu ciekawostek o Toruniu, które zainspirowały nas do dalszego zwiedzania. 
Janek jako toruński dzwonnik
Po mrocznych opowieściach urządziliśmy sobie spacer po naprawdę uroczym mieście. Były pyszne lody u Lenkiewiczów (porcje po włosku obfite), próba wierności przy Krzywej Wieży, oraz panorama miasta z wieży ratuszowej. Obiad zjedliśmy w jednej z bardzo licznych restauracji. Każdy znajdzie coś dla siebie. Zwiedziliśmy domniemany dom Kopernika, zresztą wszystkie wystawy Muzeum Okręgowego w Toruniu są warte obejrzenia. Zrobiliśmy też piernikowe zakupy w sklepie firmowym Kopernika. I moglibyśmy tak o wiele, wiele dłużej ale dzień się kończył i musieliśmy wracać do domu.
Dzieci badają układ słoneczny
Wrócimy do Torunia, bo trzeba nadrobić zaległości. Nie udało nam się dostać na seans w toruńskim planetarium, nie płynęliśmy statkiem po Wiśle, nie odwiedziliśmy teatru Baj Pomorski, którego świetne spektakle znamy z warszawskich festiwali. A może następnym razem będziemy już mogli odwiedzić powstający właśnie Młyn Wiedzy? Jesteśmy go bardzo ciekawi, zwłaszcza wystawy o rzece. 
A i zapomniałam o Muzeum Piśmiennictwa i Drukarstwa w Grębocinie pod Toruniem, może wizyta tam zainspiruje Jana do staranniejszego pisma?
No tak. Jeden dzień zdecydowanie nie wystarczy!


1 komentarz:

  1. Zdobywanie nowej wiedzy przeplatane pysznościami, to jest to...pozdrawiam Ania Ł.

    OdpowiedzUsuń