środa, 20 marca 2013

Kryzys

Czyżby to był kryzys wieku średniego? Dopadło ją to całkiem niespodziewanie. Wybrała się z dzieckiem na zajęcia do muzeum. Usiadła na ławce, obok inne matki. Dzieci mniej więcej w tym samym wieku, matki też. Same stare baby i ona. Omójboże! Ale to nie wszystko. Była raz w mieście, z którego pochodzi i zaczepił ją łysiejąco-siwiejący facet. Rozmawiali kilka chwil, podczas których ona się zastanawiała któż to do cholery jest?. Jakiś wujek? Nauczyciel WOS-u z liceum? No i po kilku dniach wpadła na to! To był jej kolega z  klasy z podstawówki!
No tak, pewne symptomy ignorowała od dawna. Przeczytała kiedyś na Pudelku, że aktorki z Beverly Hills 90210 robią sobie już trzeci lifting i zaczynają grać kobiety po menopauzie! Na litość boską! Czyżby coś przegapiła?  Wnikliwie popatrzyła w lustro. Jakoś czasu na to nie ma w ciągu tygodnia, wieczorem pada na pysk, rano wszystko w biegu. Dochodzi jeszcze kwestia słabego oświetlenia w łazience i pogarszającego się wzroku. Wkręciła dodatkową żarówkę-spojrzała. Okazało się, że wyobrażenie jej o niej samej znacznie różniło się  od tego co zobaczyła.  Marsową zmarchę na czole da się jeszcze zamaskować modną grzywką, ale rozwijającą się siatkę kurzych łapek wokół oczu? Może optyk coś poradzi? Okulary denerwowały ją niezmiernie, zwłaszcza odkąd odkryła że po ich włożeniu okna robią się znacznie brudniejsze niż w rzeczywistości  Rzeczywistości bez okularów - ostrej i wyraźnej jak brzytwa. Lepsze jednak kujonki, niż rzucające się w oczy opadające powieki.
Jakiś młodzieniec trącił ja w metrze. Dobrze wychowany był, powiedział: ,,O bardzo przepraszam Panią'' No tak, o kobietach w jej wieku już nie mówi się na ty. Z kategorii dziewcząt przeszła niepostrzeżenie w kategorię kobiet, pań. Już nawet czterdziestolatek się za nią nie obejrzy, bo teraz akurat będzie 20 lat młodsza od pana dobijającego do emerytury. Dla takiego jest jeszcze młoda, co jakoś nie daje jej pociechy. Mąż się do niej zwraca per ,,mamusiu'', dzieciaci znajomi per ,,ciociomadzio''. Jakby tego było mało co wieczór wyrywa sobie trzy siwe włosy z grzywki. Póki do czynienia mamy z detalem, nie jest źle. A co będzie gdy dojdzie do hurtu? Czy znajdzie u fryzjera wśród frędzli syntetycznego włosia kolor zbliżony do jej naturalnego, do którego przywykła przez lata? Już nie mówiąc o odzieży, niedługo w dziale młodzieżowym ktoś spyta, co wybrała dla córki, podczas gdy ona sama pragnęła by całe życie chodzić w trampkach i frędzlach. Ale rozmiarówka coś nie ta, gdyż z pokolenia na pokolenie faszerowane antybiotykami i odżywkami witaminowymi młodzież rozrastają się wzdłuż i wszerz. Z obciętych nogawek spodni mogłaby wyłożyć trasę Warszawa-Poznań, a za długich rękawów może używać do wycierania kurzu.
Ale najgorsze są te dzieci, które otaczają ją dookoła. Młody reżyser właśnie debiutuje, a przecież dopiero co z pieluch wylazł. Phi! A jej siostra? Nie dalej jak rok, no może góra dwa lata temu była pociesznym grubaskiem w okularach, a teraz ma nogi do szyi, zagraniczne staże i w każdej sukience z Zary wygląda jak bogini. Zanim się obejrzy, to jej własna osobista córka założy sobie konto na Facebooku i pożyczy buty z obcasami na imprezę. Syn przyprowadzi jakieś dziewczę podobne do niej kilka dekad temu, w myśl zasady, że każdy chłopiec szuka sobie na partnerkę kopii mamusi.
No cóż każdy kiedyś dojrzewa. Czas i na nią. Choć nadziei na przygody i ciekawe życie nie traci.  Jak to powiedział jej syn: ,,Widziałem taką starą panią jak ty, która uczyła się jeździć na nartach, to ty też się na pewno nauczysz''.

P.S.
Podobieństwo do prawdziwych postaci przypadkowe. 

wtorek, 19 marca 2013

Atak kosmitów


Matka pracująca zrobi wiele, by choć przez chwilę po powrocie do domu odpocząć. Dlatego ucieszyłam się, gdy dzieci, wyposażone w paczkę plasteliny, ucichły za drzwiami toalety. Zaniepokoiłam się dopiero wtedy, gdy do mych uszu doszły dziwne okrzyki ,,Ojcze zabierz mnie na swoją planetę!'' ,,Nie jestem Twoim ojcem! Nie jesteś do mnie podobny!'' Rozwiązanie zagadki było proste. Toaletę opanowali kosmici. Odetchnęłam z ulgą. Lepsi kosmici niż na przykład mole spożywcze. 

P.S. 
Jeśli ciekawi Was co robiły dzieci w toalecie to odpowiadam: Jasio przebywał w toalecie zgodnie z jej przeznaczeniem w sprawach zasadniczych, Maria mu towarzyszyła, żeby się nie nudził, bo dobra z niej siostra.

poniedziałek, 11 marca 2013

Bagażnik najlepszy przyjaciel kobiety.

Co ty do cholery wozisz w tym aucie?
Takie pytanie może zadać tylko totalny abnegat, niedzielny kierowca, którego auto jest zawsze posprzątane i pachnie lasem. Moje auto służy do przemieszczania się, dowożenia, odwożenia, jest przedłużeniem mojej torebki i brakującą szafą w domu. Załóżmy że przed feriami byłam zmuszona opróżnić auto, żeby zmieścić bagaże na wyjazd. Ferie minęły, bagażnik został wypakowany, tymczasem ledwo po kilku tygodniach - znowu się nie domyka...A czemuż to, czemuż? To nie jest moja wina! Co ja zrobię, że w ostatni piątek okazało się, że w pracy zalega pięć moich pojemników ,,lunchowych''. ,,Trzeba je zabrać do domu'' - pomyślałam i wpakowałam je do torby. W ferie uzbierała się też cała torba plastikowych nakrętek, a wiadomo przecież: że dzieci mam, że dzieci do szkół chodzą, a w szkołach zbierają korki. Zarzuciłam więc na plecy i wór nakrętek. Wszystko wylądowało w bagażniku. Przed odbiorem dzieci zdążyłam jeszcze wpaść do sklepu na małe zakupy. Potem po dzieci. Jeśli to akurat czwartek, to syn wychodzi ze szkoły z  trzema plecakami: zasadniczym, basenowym i ,,judowym''. Do tego może dojść np. makieta wiejskiej farmy w formacie A2. Ze szkoły, do przedszkola po córkę. Córka wychodzi z naręczem rysunków i plastelinowym urobkiem dnia. Bagażnik się ledwo domyka. Wożę w nim również torbę z ciuchami do oddania, przecież jak tylko zobaczę jakiś pojemnik PCK zatrzymam się i je tam wrzucę, tylko jakoś od dwóch tygodni żadnego nie spotkałam. Jest też hulajnoga, w razie gdybym musiała gdzieś iść z Marysią i jej nogi odmówiłyby współpracy. Paczka gliny, z której ulepie coś naprawdę ekstra, jeśli tylko przy sprzyjających wiatrach (mąż w domu przed 20, odrobina energii życiowej i nastrój twórczy) dotrę do pracowni. Jest jeszcze czapka i kilka szalików, które zostały porzucone w aucie podczas niespodziewanego ataku wiosny dwa tygodnie temu. Z tego samego powodu wożę też grabie, gdyż byłam pewna że uda mi się w weekend odwiedzić działkę i ją ,,przeczesać''. No a teraz wyobraźcie sobie, że zmęczona całym dniem, na nogach od 10 godzin usiłuje znaleźć miejsce parkingowe pod blokiem. Oczywiście mi się to nie udaje, zważywszy na fakt, że każdy mieszkaniec ma chyba ze trzy samochody na łebka. Parkuje więc kilometr od bloku i zadaje sobie zasadnicze pytanie ,,Co zabrać''. Po chwili zadumy decyduję, że zabiorę dzieci, plecak zasadniczy i niezbędne zakupy. Reszta czeka na kolejne wakacje i konieczność posprzątania bagażnika.