W Boguszyńcu co roku na Wielkanoc był baranek z masła. Ciocia miała specjalną drewnianą foremkę, którą moczyła w słonej wodzie. Potem nakładało się w nią masła i wkładało do lodówki. Po kilku godzinach można już było wyjmować pięknego maślanego baranka. Jeszcze tylko oczka z ziarenek pieprzu, trochę zieleniny do ozdoby i gotowe. Zakupiłam więc w cepelii drewniana formę do baranków, ale mi nie wychodziły. Pewnie masło nie takie, albo forma z Boguszyńca przez całe dziesięciolecia używania stała się po prostu idealna. Ale tradycja tradycją i baranek musi być! Postanowiłyśmy więc z Marysią ulepić baranka ręcznie. Zabawiłyśmy się w rzeźbiarki, a że mamy wprawę w lepieniu ceramiki, to chyba nam się baranek udał...co myślicie? Będzie ozdobą na świątecznym stole.
Najpierw podstawa z zimnego masła wycięta nożykiem, potem futro z wiórków maślanych robionych wyciskaczem do czosnku. Jeszcze tylko oczy i nozdrza z ziaren jałowca i rogi z maślanych ruloników. Gotowe!
wyszedł Wam śliczny!! a tradycja rodzinna i jej podtrzymywanie-bezcenne!!! pozdrawiam świątecznie!!
OdpowiedzUsuńKochana! Już całkiem popadnę w "zamartwicę" przy takiej sąsiadeczce!!! ani u nas świątecznej tradycji, a barana tym bardziej nie potrafiłabym wydziergać dla Róży, buuuuuuuu
OdpowiedzUsuńCudny baran, a Marysia urocza jak zawsze!
Piękne rękodzieło, urodą przewyższył zdecydowanie baranka z formy ! ciocia Teresa i ciocia Danusia
OdpowiedzUsuńJuż wiem, już wiem, czekałam na to tydzień ale wreszcie olśnienie przyszło. Toż to nie baranek tylko pies PANKRTACY, wypisz wymaluj
OdpowiedzUsuńPankracy! Masz rację, podobieństwo jest!
OdpowiedzUsuń