Dotychczas nie zwracała uwagi na to, co na siebie wkładała. Byle było wygodnie, metki i gumki nie uwierały. Bluzka z Bobem Budowniczym? Dżinsy po starszym bracie? Chętnie! Do niedawna uparcie twierdziła, że ma siusiaka jak Jasio i bawiła się tylko klockami i autami.
Lecz pewnego dnia nadeszła wielka metamorfoza. Nie wiem od czego to się zaczęło. Może na niebie nieoczekiwanie pojawiła się wielka różowa chmura i wypuściła różowy gaz, zatruwając wszystko dookoła? Może we śnie ukazała się w poświacie różu Hello Kitty i z łapą wzniesioną ku górze nakazała- głosem nieznoszącym sprzeciwu -zakładać spódniczki i rajstopki ze swoim wizerunkiem i tym samym płacić haracz firmie Sanrio? Może indoktrynacja nastapiła w żłobku, gdzie bardziej zaawansowane w zagadnieniu koleżanki uświadomiły małą Marysię, że odtąd stała się dziewczynką, prawdziwą różową dziewczynką lat dwa z kawałkiem i musi teraz zakładać spódniczki, sukienki, tiule, falbany i koronki nawet w największy mróz! No i róż! Ale nie blady, broń cię Hello Kitty, pudrowy również nie. Róż musi być różowy, nasycony, hellołkittowy! Odtąd każdy poranek zaczynamy od negocjacji co też Marysia dzisiaj ubierze. Na jutro mamy już przygotowana letnią sukienkę i nie ma zmiłuj.
Na róż w szafie się godzę, tak samo jak na nowo odkrytą dziewczęcość mojej córy, która w końcu zauważyła, że różni się w wielu sprawach od braciszka. Już nie domaga się golenia włosów na jeżyka przy każdym strzyżeniu Jasia:-) i niezbyt chętnie bawi się samochodami. Ja nadal będę omijać szerokim łukiem różowe działy z zabawkami, powstrzywać torsje na widok zwierzątek z wodogłowiem i wytrzeszczem oraz lalek ubranych jak prostytutki. Nie kupię córce różowej pralki, ani butów z puszkiem na obcasiku. Uważam, że to nie są zabawki odpowiednie dla mojej małej Marysi i propagują niezdrowe stereotypy.
A gdy za kilkanaście lat Maria przyjdzie do domu ogolona na łyso/wytatuowana/zakolczykowana, czy co tam jeszcze przyjdzie nastolatkom do głowy, mimo wszystko z rozrzewnieniem będe wspominać etap różowy w życiu mojej córki.
Lecz pewnego dnia nadeszła wielka metamorfoza. Nie wiem od czego to się zaczęło. Może na niebie nieoczekiwanie pojawiła się wielka różowa chmura i wypuściła różowy gaz, zatruwając wszystko dookoła? Może we śnie ukazała się w poświacie różu Hello Kitty i z łapą wzniesioną ku górze nakazała- głosem nieznoszącym sprzeciwu -zakładać spódniczki i rajstopki ze swoim wizerunkiem i tym samym płacić haracz firmie Sanrio? Może indoktrynacja nastapiła w żłobku, gdzie bardziej zaawansowane w zagadnieniu koleżanki uświadomiły małą Marysię, że odtąd stała się dziewczynką, prawdziwą różową dziewczynką lat dwa z kawałkiem i musi teraz zakładać spódniczki, sukienki, tiule, falbany i koronki nawet w największy mróz! No i róż! Ale nie blady, broń cię Hello Kitty, pudrowy również nie. Róż musi być różowy, nasycony, hellołkittowy! Odtąd każdy poranek zaczynamy od negocjacji co też Marysia dzisiaj ubierze. Na jutro mamy już przygotowana letnią sukienkę i nie ma zmiłuj.
Na róż w szafie się godzę, tak samo jak na nowo odkrytą dziewczęcość mojej córy, która w końcu zauważyła, że różni się w wielu sprawach od braciszka. Już nie domaga się golenia włosów na jeżyka przy każdym strzyżeniu Jasia:-) i niezbyt chętnie bawi się samochodami. Ja nadal będę omijać szerokim łukiem różowe działy z zabawkami, powstrzywać torsje na widok zwierzątek z wodogłowiem i wytrzeszczem oraz lalek ubranych jak prostytutki. Nie kupię córce różowej pralki, ani butów z puszkiem na obcasiku. Uważam, że to nie są zabawki odpowiednie dla mojej małej Marysi i propagują niezdrowe stereotypy.
A gdy za kilkanaście lat Maria przyjdzie do domu ogolona na łyso/wytatuowana/zakolczykowana, czy co tam jeszcze przyjdzie nastolatkom do głowy, mimo wszystko z rozrzewnieniem będe wspominać etap różowy w życiu mojej córki.
Marysia wygląda ślicznie! Czy w przedszkolu odbywało się jagodowe przyjęcie? Ania Ł.
OdpowiedzUsuńchyba każdy musi przejść etap różu... zwłaszcza jeżeli wszystkie koleżanki, przebrane za Hanneh Montane, dookoła wyglądają tak samo. Ale głowa do góry, ten etap szybko minie! Wszak Marysia im będzie starsza, zacznie naśladować mamę:)
OdpowiedzUsuńAsia
Maria na zdjęciu konsumuje tort w kształcie Tomka w kolrze głębokiego błękitu:-)
OdpowiedzUsuńGdy w pierwszej ciąży dowiedziałam się, że urodzę dziewczynkę i kilka dni później moja mama przyniosła mi różowiutką, landrynkową wyprawkę dla niemowlaka - wymiotom nie bylo końca. Dostawałam histerii w sklepach widząc totalne bezguście na półkach z zabawkami dla dziewczynek - kucyki pony, deska do prasowania, różowy odkurzacz - masakra. Cieszyłam się, że mam sporo chłopięcych ubranek po synku siostry. Ale gdy Mela się urodziła i wyjęłam te różowe ubranka - okazało się, że ślicznie w nich wygląda! Popłynęliśmy z różem na całego :) oczywiście te fajniejsze odcienie. A teraz Mela lubi granat i szary i nic jej nie skłoni do intensywnego różu - i dobrze, bo jasne różowe bodziaczki czy śpioszki, to było coś zupełnie innego niż krzykliwa Hello Kitty i kolory Barbie. Ale wiem, że ten etap na pewno jeszcze przede mną :) jeśłi chodzi o zabawki, to Mela zbiera pociągi ze Stacyjkowa i też jak Twoja córka lubi chłopięce zabawki - ale nie ma starszego brata, sama sobie tak wybrała. Chociaż niedawno (chyba ze względu na siebie!) kupiłam jej kuchenkę do zabawy w gotowanie i to okazalo się hitem! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń