Sobota była pełna wrażeń. Najpierw zamek Krzyżtopór – to trzeba koniecznie zobaczyć! Rozmach i gabaryty tych ruin zachwycają. Przed powstaniem Wersalu był to największy zamek ówczesnej Europy. Staliśmy oniemiali na dziedzińcu zastanawiając się jak to musiał wyglądać w czasach świetności, a świetność niestety trwała krótko. Jasio właził we wszystkie możliwe zaułki i szukając duchów szwedzkich najeźdźców.
Drugi przystanek był w Kurozwękach. Jest tam do zwiedzenia pałacyk, doprowadzony do porządku przez właścicieli, którzy kilkanaście lat temu odzyskali posiadłość. Weszliśmy do podziemi i na pałacowy dziedziniec. Na terenie ogrodów pałacowych jest mini zoo między innymi z bizonami i plac zabaw dla dzieci, a przed pałacem rośnie olbrzymi kilkusetletni platan.
Maria stawiająca opór najeźdźcom w Krzyżtoporze
jedyny oswojony bizon w Kurozwękach
Przeprawiliśmy się przez Wisłę prawdziwym promem. Dotarliśmy do Baranowa Sandomierskiego, gdzie zwiedziliśmy pałac z pięknymi krużgankami przypominającymi te wawelskie. Bardzo sentymentalno-poetycki pan przewodnik zwrócił naszą uwagę na tulipanowce rosnące przed pałacem. To drzewa podobne do lip na których rosną najprawdziwsze tulipany.
Podczas naszej wycieczki przejeżdżaliśmy przez tereny zalewowe, co zrobiło na nas wielkie wrażenie. Mimo iż w mediach o powodzi wspomina się z rzadka, tragedia ludzi wciąż trwa. Prace przy osuszaniu domów i porządkowaniu zrujnowanych podwórek toczą się cały czas i jeszcze dużo czasu upłynie zanim w te okolice powróci normalne życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz