Usłyszałam szelest. Nasłuchiwałam przez chwilę, po czym odwróciłam się na drugi bok usiłując zasnąć. Szelest jednak nie ucichł, wyraźnie się nasilał. Po chwili dołączyło do niego stukanie. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam szukać źródła tych hałasów. Szłam po omacku w całkowitej ciemności wytężając słuch. Doszłam do szafy. To z niej dochodziły dziwne dźwięki. Przerażona zaczęłam powoli odsuwać drzwi szafy. Wytężałam wzrok, by dojrzeć co dzieje się w środku. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że hałasowała zimowa kurtka. Szarpała wieszak próbując wydostać się z foliowego pokrowca, w który zapakowałam ją, jak tylko temperatury przekroczyły zero. Suwak pokrowca był już odsunięty do połowy, sprzączki i guziki kurtki uderzały o ściany szafy. Stałam patrząc na to wszystko, nie mogąc się ruszyć, gdy nagle kurtka wyskoczyła na mnie z impetem z czeluści. Odsuwała i zasuwała swój suwak wydając przy tym dźwięk podobny do śmiechu, do szyderczego śmiechu. Zaczęłam krzyczeć i szamotać się. Wzywałam pomocy! Jednak zamiast odsieczy do ataku dołączyły zimowe buty, które jakimś cudem wydostały się z pudelka i wypluwały z siebie upakowane w nie gazety. Przypełzły szaliki i czapki i filcując się ze złości zaczęły włazić mi na głowę, owijać się coraz ciaśniej wokół szyi…obudziłam się z krzykiem. Słońce oświetlało wąską smugą pokój. Wstałam i podeszłam do okna, odsunęłam zasłony i zobaczyłam zimę. Zima powróciła. Świat pokryty białym puchem.
Pamiętam zimy z mojego dzieciństwa. Moją mamę, która na nartach, z plecakiem biegła do najbliższego sklepu po zakupy. Lepienie bałwanów, wydeptywanie ścieżek,wojny na snieżki, wielki pojemnik wazeliny do smarowania buzi, no i przede wszystkim kuligi Prawdziwy kulig z koniem, rzędem saneczek, po lesie zasypanym białym puchem. A potem punkt kulminacyjny ognisko na leśnej polanie. Suszenie przemoczonych butów i rękawiczek przy ogniu, opiekanie pysznej kiełbasy, rumiane policzki, zmarznięte palce, przepełniające mnie radość i zmęczenie.
Dzisiaj mamy nieprzemakalne buty i rękawiczki tylko zimy już nie takie, nie wspominając o kiełbasie. Dlatego ucieszył mnie śnieg w tym roku, powrót prawdziwej zimy ze wszystkimi jej walorami.
Oczywicie nie odśnieżone drogi, konieczność odkopywania auta z zaspy i mi dały się we znaki, ale gdy patrzyłam jak moje dzieci robią ,,aniołki’’w śniegu, zjeżdżają z górki na sankach, czy włażą w śnieg po pas z uśmiechem od ucha do ucha i rumianymi policzkami, przypominały mi się zimy mojego dzieciństwa.
Dzisiaj musiałam przeprosić zimowe rękawiczki, buty i kurtki i wydostać je z szaf, gdzie miały czekać na przyszłą zimę. ,,W marcu jak w garncu’’ niech dowodem na słuszność tego ludowego przysłowia będą zdjęcia z naszej dzisiejszej drogi do przedszkola.
Droga sąsiadko!
OdpowiedzUsuńTak pięknie piszesz o "zimowym śnie" i nagłym przebudzeniu po ataku kurtek i szalików:)Zazdroszczę Ci przebudzenia z takiego powodu - bo ja nie zmrużyłam oka od 6.00 kiedy to, nasz "sąsiad pies-kat" z ósmego, katował mnie wyciem o poranku!I Ty już tego nie słyszysz? Zazdroszczę! Chociaż może atakujące kurtki i szalik, to wynik ujadaczki-szczekaczki i takiej sennej transformacji psiego wycia w agresywne szaliki i kurtki:)))buuuuuuuuu
Musiałam wypić kawkę - ale przy Twoich "Wysokich Obcasach". Buziaki dla baletnicy. Wracam do pracy -dzisiaj kuję do piątkowego wykładu:)paaaaaaaaaa
Może kolejny cykl poświęcisz "pieskowi" z ósmego, a ja wyślę potem linka do "uroczych" włścicieli "pieseczka".
Monia sąsiadka!
a ja dziś robie akcje ...pt "kurtki, czapki, rękawiczki do wora i na dno szafy". Niech ich więcej nie oglądam, niech na nie już nie patrzę.. i guzików nie przyszywam i ni suszę więcej na kaloryferze. Wór szczelnie zawiąże, niech nie przyjdzie im do głowy nawet wyjrzeć z niego!!!!!DO następnej zimny albo i nie, niech już takiej zimy nie będzie!!!Nigdy, przenigdy!!!
OdpowiedzUsuńhehehe:) mama na nartach do sklepu :D oj tez ci zazdrosze tego dziecinstwa:(
OdpowiedzUsuńp.s. Czytam na głos twoje posty Marcin mówi że powinnas pisać na szersza skale:)