Jan od dłuższego już czasu domagał się telefonu. Nie byle jakiego telefonu, a smartfonu. Byliśmy nieugięci. Wypominaliśmy zaginione i zagubione przedmioty, groziliśmy uzależnieniem od gier oraz wysokimi rachunkami za połączenia z internetem:-) Jan tymczasem marniał.
Aż w końcu nadeszła wiekopomna chwila, kiedy to ojciec musiał udać się do punktu telefonii komórkowej w celu przedłużenia umowy. Nowy smartfon zakupiony przy tej okoliczności został podarowany Janowi.
Syn nie krył radości. Z tej jedynej w swoim rodzaju okazji, zaprosił całą rodzinę na niedzielny obiad do restauracji. Wyjął ze skarbonki skrupulatnie oszczędzane pieniądze (z przeznaczeniem na telefon) i zapłacił rachunek zauważając z radością, że to niewielka cena za wymarzony telefon.
Następną kwestią była możliwość pochwalenia się w szkole nowym nabytkiem. Jan wie jak mnie podejść. Kilka razy podchodził i mruczał pod nosem...,,Nie, ale nie zgodzisz się, no nie zgodzisz się''. Gdy zainteresowana wydusiłam wreszcie, że chodzi o zabranie telefonu do szkoły, łaskawie się zgodziłam. Ustaliliśmy, że w czwartek weźmie ze sobą telefon.
W piątek:
- Widzisz Mamo,
wczoraj pozwoliłaś mi zabrać telefon do szkoły, nie zgubiłem go, czyli
jestem odpowiedzialny. Będę mógł zabierać telefon do szkoły codziennie?
- A możemy się umówić, że tylko w czwartki będziesz zabierał?
Dzieci potrafią nas zaskoczyć. :-)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńU nas była podobna historia z telefonem. I tez najważniejsze fotki są te młodszych sióstr ;)
Ja tam mam nadzieję, że nie przejdzie. Aniu u nas ani u Was :)
Słodki jest cudowne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńUrocze :)
OdpowiedzUsuńJakie to slodkie:)
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć nadzieję, że nie przejdzie. Ania Ł.
OdpowiedzUsuń