Daaaawno nie pisałam. Taki mały blogowy kryzysik. Minął już na szczęście, sama nie wiem na moje, czy Wasze:-D
Ponieważ dziś Pierwszy Dzień Wiosny (który tak naprawdę był wczoraj) postanowiliśmy wezwać wiosnę, prastarym obyczajem pożegnać zimę i spędzić czas na powietrzu, a właściwie powietrzysku. Nasza Marzanna była nietypowa. Najpierw Marysia sportretowała ją kredą na chodniku, a potem obsypała ziarnem. Założenie nasze było następujące: wstrętną Marzannę-symbol zimy zjedzą ptaki. Rozdmuchał ją jednak wiatr, a ptaki pewnie i tak na tym skorzystają. Co prawda żaden nie odważył się przyfrunąć do nas - może ze względu na Marysię, która z pełnym zaangażowaniem i entuzjazmem je nawoływała.
grunt to głowa
zimo precz!
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wiosna tuż tuż. Kurtki zimowe schowane, buty wiosenne na przerośnięte stopy zakupione, matro nieczynne, co by rzesze warszawiaków mogły spacerować szybkim marszem między Placem Bankowym a Placem Defilad, mijając po drodze stojące w korku tramwaje...
Czyli przygotowania do wiosny zakonczone, wiosna znaleziona... nic tylko zaczac z niej korzystac!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)