wtorek, 30 sierpnia 2011

Natura szperacza

Mam naturę szperacza. Podobno u kobiet to ewolucyjnie uwarunkowane. Podczas gdy mężczyźni polowali, my poszukiwałyśmy czegoś co będzie można zjeść, gdy polowanie sie nie uda: korzonków, owoców, liści. Tak sobie tłumaczę swoje zamiłowanie i z nim nie walczę:-) Ku przestrodze oglądam tylko ten program:-)
Lubię targi staroci, lumpeksy, wymiany ciuchów i wyprzedaże garażowe. Z czasem robię się coraz bardziej wybredna, ale upolowanie czegoś fajnego wciąż sprawia mi ogromną satysfakcję, niezależnie czy będzie to piękny talerz, wełniany płaszcz dla Marii czy książki dla mojego domorosłego fana Star Wars za całe 5 zł.



poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Fanfary!!! Konkurs!

Odkąd mam dzieci, zaczęłam większą uwagę zwracać na to co jem. Studencka era zupek w proszku i pasztetów z dużą zawartością kurzych skórek minęła bezpowrotnie. W ciągu ostatnich kilku lat dzięki studiowaniu etykiet rozszyfrowuję zawartość codziennych posiłków. Osobiście uważam, że na niektórych produktach jak na papierosach powinny być umieszczane widoczne ostrzeżenia typu ,,jesz na własną odpowiedzialność'', ,,spożycie ryzykujesz chorobą'', albo ,,nasze smaki i aromaty zawdzięczamy chemii''. Dzieciom też powoli wbijam do głowy zasady zdrowego odżywania. Jasio z dumą stwierdza, że na stołówce szkolnej jako jedyny wybiera ,,czarną bułeczkę'':-) A Maria, żeby mi zrobić przyjemność pałaszując słodycze krzywi się i stwierdza ,,ale duzzo cukru!''. Jestem gorącą zwolenniczką akcji typu Zdrowy Przedszkolak, bo jak dowodzą najnowsze badania jakość tego co jemy decyduje o naszym zdrowiu. W końcu składamy się z tego co zjemy.
Dlatego drodzy czytelnicy dołączyłam się do akcji firmy Tetra Pak Karton zamiast konserwantów.

Celem akcji jest promowanie produktów bez konserwantów, co mi się bardzo podoba. Na stronie dowiecie się jak to się dzieje, że w produktach pakowanych w kartony nie ma konserwantów, a jeśli interesują was tajemnicze E w składach produktów żywnościowych polecam przeczytać ten artykuł. Najlepiej listę wydrukować i zabrać na najbliższe zakupy, by zweryfikować zawartość swojego koszyka. W ramach akcji zostałam poproszona o ogłoszenie konkursu na łamach mojego bloga, co też z przyjemnością czynię.

Konkurs ,,Zestaw piknikowy bez konserwantów''

Zadanie konkursowe polega na stworzeniu swojego własnego piknikowego zestawu produktów bez konserwantów. Chętnych proszę o przesłanie opisu i zdjęcia takiego kosza, którego zawartość ogranicza się do produktów bez konserwantów i jednocześnie jest to kosz, który chętnie zabralibyśmy na wycieczkę za miasto. Na zwycięzcę – pomysłodawcę najbardziej oryginalnego zestawu – czeka wspaniała nagroda stylowy kosz piknikowy wypełniony sokami-oczywiście bez konserwantów.


Propozycje zestawów wysyłacie do mnie mailem na adres mcdzia@tlen.pl do 4 września.
Ja przesyłam wszystkie zgłoszenia do przedstawicieli firmy Tetra Pak, którzy wyłonią zwycięzcę.
Wyniki zostaną ogłoszone na miom blogu 7 września.
Zapraszam do zabawy!









piątek, 19 sierpnia 2011

O Włoszech oraz dygresja o nagości.

Italia powitała nas raczej nieprzychylnie. Po uno: pierwsze zetknięcie z włoską kuchnią było porażką. Wysuszony kurczak i żeberka ,,niedoprzeżucia’’, że nie wspomnę o bajońskiej sumie jaką za tą wątpliwą ucztę zapłaciliśmy. Po due: pierwsza odwiedzona przez nas plaża, która była brudna, mega skomercjalizowana, z widokiem na hotele-wieżowce. Po tre: tajemnicze zniknięcie obudowy halogenu w samochodzie, która to została sprytnie odkręcona podczas postoju na parkingu-bez komentarza.
Na szczęście drugi dzień był o niebo lepszy.
Ale zacznijmy od początku. Właściwie to dlaczego Włochy są po polsku Włochami, a nie Italią? Teorie znalazłam dwie. Oto pierwsza, druga wysnuta przez mojego Tatę głosi, że dworzanie Bony Sforzy byli tak owłosieni, że nie dało się ich nazwać inaczej :-)
Z dziećmi zawarliśmy pakt obustronnej współpracy. Dwa dni moczenia się w morzu za jeden dzień zwiedzania. Zaczęliśmy od morza. Zniechęceni miejską plażą w kurorcie, z mapą w ręku ruszyliśmy w bardziej ustronne miejsce. Trudno o takie na włoskim wybrzeżu, zwłaszcza w jego północnej części. Zaparkowaliśmy na skraju miejscowości Eraclea Mare i udaliśmy się w kierunku przeciwnym niż tłum turystów. Podążaliśmy za grupką lokalsów, którzy przeszli przez dziurę w płocie i kroczyli ścieżyną między wybrzeżem a polem fasolki. Po godzinie marszu w upale ujrzeliśmy plażę. Pustą, dziką, piękną i dla naturystów. Oczywiście zostaliśmy. Jasio rzucił się w stronę morzą, gdyż podczas marszu zdążył już założyć na siebie niezbędny ekwipunek w postaci okularów, rurki i płetw. W drodze zapytał tylko czemu wszyscy wokół chodzą bez majtek i w pełni usatysfakcjonowała go odpowiedź, że to po prostu plaża dla golasów. Temat się już nie pojawił. Może wyda Wam się dyskusyjne, co napiszę, ale powoli staję się fanką* plaż dla naturystów (na które natrafiliśmy też w zeszłym roku na Litwie) bo:
1. są położone na uboczu i panuje tam zdecydowanie mniejszy tłok
2. można się na nich pozbyć wszelkich kompleksów
3. dzieci mają okazję zapoznać się z widokiem prawdziwego nagiego ludzkiego ciała, jakiego nie uświadczą w świecie współczesnych mediów, gdzie wszyscy są wyprasowani, wyszczupleni i podkolorowani w PhotoShopie, po prostu NIEREALNI. Wcale nie uważam, że taka plaża jest dla dzieci obrazoburcza, czy szkodliwa, widzę w niej wręcz edukacyjny potencjał. Denerwuję się, gdy czytam w gazecie o matkach skarżących się, że na basenach pod prysznicami starsze kobiety rozbierają się do naga narażając tym samym dzieci na nieestetyczny widok. No proszę Was! W świecie, gdzie na co drugim bilbordzie świeci goły cycek lub d... robi się z nagości tabu?! Na całe szczęście nasze dzieci są o wiele mądrzejsze od nas i całkiem naturalnie podchodzą do spraw nagości.
Ale o czy to miało być? A, o Italii! Oprócz moczenia się w morzu i odwiedzinach w dwóch aquaparkach udało nam się zwiedzić Wenecję, Padwę i Vicenzę. Wenecja oczywiście jest zatłoczona i zaniedbana, ale wrażenie wciąż robi niesamowite. Warto było zerwać się wcześnie z łóżek, by dotrzeć na miejsce z samego rana. Poruszaliśmy się pieszo po labiryncie wąskich uliczek i chłonęliśmy atmosferę tego miasta. Po krótkim postoju na Placu Świętego Marka i zwiedzeniu Bazyliki ruszyliśmy- raz jeszcze kierując się zasadą ,,idź w przeciwnym kierunku niż tłum’’. Dzięki tej metodzie dotarliśmy do wielu pięknych zaułków, zwiedziliśmy kilka ciekawych wystaw w kościołach przerobionych na galerie (wielką instalację wykonaną z pisanek wielkanocnych, wystawę poświęconą produkcji instrumentów smyczkowych w Wenecji, zrekonstruowane machiny wg. projektów Leonarda Da Vinci). Oprócz tego zjedliśmy kilkanaście gałek lodów oraz wypiliśmy kilka kaw, które były alibi dla skorzystania z toalet w lokalach gastronomicznych, których w Wenecji nie brakuje, czego nie można powiedzieć o toaletach publicznych.
Starówka Vicenzy i Teatro Olimpio nawet na dzieciach zrobiły wrażenie. W Padwie odwiedziliśmy kilka kościołów, w tym Bazylikę św. Antoniego, oraz dla mnie najważniejszą Kaplicę Scrovegnich z cudownymi freskami Giotta.
Nie oszukujmy się, dzieci nie były zachwycone zwiedzaniem. Wolałyby w taki upał siedzieć na plaży i pluskać się w wodzie, jednak dzielnie znosiły wojaże. Z łatwością przestawiły się na włoski styl życia, czyli popołudniową sjestę i późne obiadokolacje-codziennie pałaszowały pizzę. Kompromis sprawił, że każdy wrócił z wakacji zadowolony i pełen wrażeń. Włochy dopiero nadgryzliśmy i na pewno jeszcze tam wrócimy po więcej.

 cykada w Wenecji

                                                                     z Wenecją w tle
                                                                      Lody niebo w gębie!
Morze!!!!
Włóczykije
Blondyni w kabriolecie

Meduza
                                                                  Pląsy w Padwie
                            Z serii Polak potrafi czyli: Nietypowe wykorzystanie sztuki współczesnej


* prawdziwi naturyści byli chyba mniej zachwyceni naszą obecnością, gdyż nie poddaliśmy się wszystkim regułom panującym na tej plaży;-P pozostając jedynie półnaturystami.

czwartek, 18 sierpnia 2011

Podziękowania

Dziękuję Jo, Czyżykowi, Gosi i Linum za nominację do nagrody One Lovely Blog Award. Niestety z powodu wyjazdu, różnych domowych zaległości i chwilowego braku dostępu do internetu nie wzięłam udzialu w zabawie. Może w przyszłym roku? Trochę przeraziło mnie zadanie polegające na napisaniu o sobie siedmiu rzeczy...hmmm Za to z wybraniem 16 blogów nie miałabym problemu. Zresztą postaram sie o swoich ulubionych kiedys napisać.
W każdym razie jeszcze raz dziękuje za nominacje i składam deklarację, że jutro będzie wpis o naszym wyjeździe, a w poniedziałek wszystkich czytelników czeka NIESPODZIANKA!

piątek, 5 sierpnia 2011

Przerwa techniczna

Co się u mnie dzieje spytacie? Dzieci nie ma, w domu porządek i zadziwiająca cisza, z pracy człowiek nie pędzi na łep, na szyję do domu...
Tymczasem od kilku dni trwa operacja pakowanie. Oprócz tego sprzątam, wiadomo bowiem, że nie ma nic przyjemniejszego niż wrócić po urlopie do wysprzątanego mieszkania:-)
Niedługo stanę sie specjalistką w dziedzinie pakowania rodziny na wczasy połączonego z równoczesną konserwacją powierzchni płaskich.
Do zobaczenia za tydzień!